Syntea już raz próbowała, bezskutecznie, zadebiutować na NewConnect. W połowie 2008 r. chciała pozyskać z emisji prywatnej kilka milionów złotych. – Czerwiec 2008 r. był bardzo złym momentem na plasowanie akcji. Koniunktura giełdowa gwałtownie pogorszyła się i inwestorzy nie byli skorzy do nabywania papierów po satysfakcjonujących nas wycenach – mówi Piotr Fałek, prezes Syntei.
Brak zastrzyku gotówki nie zatrzymał jednak rozwoju lubelskiej grupy. W jej skład, oprócz spółki matki, wchodzi też firma MCSK (Międzynarodowe Centrum Szkoleń i Konferencji). Syntea ma 100 proc. udziałów w tym podmiocie. Grupę uzupełnia też firma CSF Polska. Formalnie jej właścicielami są trzy osoby fizyczne kontrolujące Synteę. Jak twierdzi Fałek, wkrótce działalność CSF Polska zostanie przeniesiona do Syntei i struktura zostanie uproszczona.
W 2009 r. kierowany przez Fałka podmiot (dane uwzględniają też osiągnięcia CSF Polska) miał 12 mln zł przychodów i zarobił netto ponad 1,4 mln zł. Było to odpowiednio o: 18 proc. i 60 proc. więcej niż w 2008 r. – Udało nam się wypracować całkiem przyzwoite marże na kilku dużych, długoterminowych projektach. Dodatkowo w połowie roku, obawiając się, jak się okazało na wyrost, że koniunktura będzie się pogarszać, zrezygnowaliśmy z niektórych inwestycji - tłumaczy skokowy wzrost rentowności prezes. Grupa przeprowadziła w zeszłym roku m.in. szkolenia komputerowe dla ponad 600 pracowników służby cywilnej średniego szczebla z szesnastu województw w ramach projektu realizowanego przez kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Fałek twierdzi, że w bieżącym roku firma powinna utrzymać tempo wzrostu sprzedaży z 2009 r. - Styczeń i luty dają podstawy do optymizmu. Na rynku widać ożywienie co dobrze rokuje na kolejne miesiące – mówi. Uważa, że Syntea powinna utrzymać marżę z 2009 r.
Deklaruje, że w 2011 r. spółka wróci do planów giełdowych. Myśli jednak o wejściu na główny parkiet. – Zakładając, że nasza sprzedaż sięgnie w przyszłym roku 20 mln zł przy rentowności netto 15 proc. powinniśmy spełniać kryteria dopuszczeniowe na główny rynek – uważa. Nie ukrywa, że jednym z najważniejszych celów upublicznienia spółki jest wsparcie wizerunkowe. Nie chce rozmawiać o szczegółach ewentualnej oferty. Zastrzyk pieniędzy Syntea zamierza wykorzystać na poszerzenie oferty produktowej. – Mamy parę pomysłów na rozwój w ramach biznesu, który prowadzimy – oświadcza.