Po przesłuchaniach dwie z nich zostały wypuszczone, a w przypadku dwóch: Tomasza H. oraz Klausa T. prokuratura zwróciła się do sądu o wydanie nakazu aresztowania. W dniu postawienia zarzutów obaj byli członkami zarządu Polskiej Telefonii Cyfrowej. Pozostałe dwie osoby to dawni pracownicy Ery – powiedział prokurator Robert Makowski z warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
Według niepotwierdzonych informacji sąd w piątek miał wydać nakazy aresztowania, godząc się jednocześnie, aby areszt został zastąpiony 0,5 mln zł kaucji. Konsekwencją zatrzymań miała też być rezygnacja Tomasza H. z zasiadania w zarządzie. Do zarządu ma wejść Dariusz Łukaszewicz. W tej sytuacji, nawet jeśli drugi z menedżerów kaucję wpłaci i wróci do obowiązków, to wydarzenia ostatniego tygodnia mogą mieć dla PTC, operatora sieci Era, ważny biznesowy wymiar. Może mieć trudności z podpisywaniem dużych umów czy udziałem w przetargach.
Trwający spór właścicielski o PTC zablokował zmiany w dokumentach w Krajowym Rejestrze Sądowym. Efekt jest taki, że nie wszyscy faktycznie kierujący Erą menedżerowie są w nich odzwierciedleni: brakuje w nich nawet prezesa – Klausa Hartmanna. Za to Tomasz H. i Klaus T. w KRS widnieli.
KRS jest istotnym dokumentem w obrocie gospodarczym: to swoista gwarancja, że osoby, z którymi podpisujemy umowę, mają prawo reprezentować daną firmę. W przypadku PTC sprawa komplikuje się tym bardziej, że zgodnie ze statutem spółki, jej tzw. reprezentację tworzą łącznie dwie uprawnione osoby.
Czy to znaczy, że po rezygnacji Tomasza H. umowy zawierane przez PTC, a wymagające podpisu zarządu, mogą zostać zakwestionowane? Czy ktoś może ją reprezentować na zewnątrz? – Nie możemy komentować tej sprawy – odpowiedział Andrzej Pomarański z biura prasowego Ery, pytany o te kwestie.