– Na przełomie II i III kwartału przeprowadziliśmy inwentaryzację zasobów i okazało się, że mniej więcej od początku tego roku mamy o 150 tys. linii dzwoniących więcej, niż wykazywaliśmy – wyjaśniał Arkadiusz Miszuk, prezes Dialogu. „Odkrycie" klientów przez spółkę (dziś obsługuje niemal tyle linii telefonicznych, co przejmująca ją Netia) nie oznacza wzrostu przychodów stacjonarnego telekomu. – Przychody z tych linii były ewidencjonowane – mówił Miszuk.
Gdyby tak nie było, w III kwartale tego roku Dialog zanotowałby wzrost, a nie spadek przychodów. A tak, jego skonsolidowane wpływy ze sprzedaży wyniosły 127,3 mln zł, o 5 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2010 r. Co więcej, zarząd tłumaczy ten ubytek właśnie deprecjacją wpływów w segmencie telefonii stacjonarnej.
– Spadek przychodów przyniosły nam głównie usługi głosowe. Jego część udało się pokryć przychodami z telewizji, Internetu i przede wszystkim z głosu mobilnego – powiedział prezes. Podał, że biznes MVNO (na sieci Polkomtelu) idzie Dialogowi dobrze: przez 9 miesięcy przyniósł 10 mln zł przychodów, czterokrotnie więcej niż w 2009 r.
W przeciwieństwie do mobilnych usług, przychody ze stacjonarnych połączeń – spadają. Klienci dzwonią mniej, nie wykorzystują minut „zaszytych" w abonamencie. I choć spadają ceny połączeń, to coraz więcej osób rezygnuje z telefonu stacjonarnego.
Tę tendencję widać w przychodach grupy po dziewięciu miesiącach, które wynoszą 383,9 mln zł i są o 2,7 proc. niższe niż rok temu. W tym czasie przychody z usług głosowych spadły Dialogowi o 25 mln zł do 231 mln zł.