– To przypomina sytuację z chińską firmą Covec, która złożyła ofertę na budowę odcinków autostrady A2 i nie była w stanie wywiązać się z inwestycji. Jeśli tak samo za dwa lata stanie się z Internetem dla Mazowsza, nie chcę, by ktoś mnie wówczas zapytał: „gdzie wtedy byłeś, dlaczego nic nie powiedziałeś" – mówi Krzysztof Witoń, prezes Hawe. Tak tłumaczy, dlaczego spółka zależna – OMSS – zamierza procesować się o kontrakt na Internet dla Mazowsza.
Walka o blisko 0,5 mld zł
OMSS rywalizuje z konsorcjum, na którego czele stoi koreański KT, a uczestnikiem jest m.in. Asseco Poland. „Rywalizuje", bo choć Agencja Rozwoju Mazowsza wybrała już ofertę konsorcjum KT, umowa nie jest jeszcze podpisana. Po tym, jak Krajowa Izba Odwoławcza uznała odwołanie OMSS za nieskuteczne, prezes ARM Krzysztof Filiński wskazywał, że może stać się to w sierpniu. Witoń ma nadzieję, że do podpisania kontraktu nie dojdzie w ogóle.
Wskazuje na nieprawidłowości, do jakich dojść miało, zdaniem OMSS, przy wyłanianiu zwycięskiego konsorcjum. Jest przekonany, że jeśli sprawa ujrzy światło dzienne, zareaguje marszałek Mazowsza Adam Struzik czy prezes Urzędu Zamówień Publicznych, który będzie mógł wnieść skargę do sądu okręgowego. A jeśli nie, OMSS zrobi to samodzielnie, choć to koszt 5 mln zł. Ponieść go mają ostatecznie Hawe, Alcatel-Lucent i TP-Teltech. Formalnie OMSS wniesie o anulowanie decyzji KIO, która odrzuciła jego odwołanie, nie rozpatrując merytorycznej treści. Na przeszkodzie stanąć miały niejasności w rejestrze.
„Robi wrażenie"
Z relacji Witonia wynika natomiast, że konkurencja OMSS w walce o wart prawie 0,5 mld zł kontrakt miała otrzymać wsparcie urzędników. ARM wezwała dwukrotnie konsorcjum KT do wyjaśnień oferty. Odpowiedzi utajniono, ale jawna jest treść wezwania do „wyjaśnienia wyjaśnień". ARM pisze do konsorcjum, że analiza realizacji projektu na warunkach zawartych w ofercie „robi wrażenie" niezgodnej ze Specyfikacją Istotnych Warunków Zamówienia.
– Naszym zdaniem mamy do czynienia z próbą ratowania oferty podlegającej odrzuceniu – mówi Witoń. Z tą interpretacją nie zgadza się szef ARM. – Oni niczego nie poprawiali. Oferta jest żelazna – podkreśla.