Asbis, wywodzący się z Białorusi dystrybutor urządzeń elektronicznych (w tym smartfonów, komputerów i komponentów), w tym roku chce wypracować 1,2–1,3 mld dol. przychodów i 5–6 mln dol. zysku netto. To oficjalna prognoza przedstawiona przez zarządu spółki, któremu przewodzi Siarhei Kostevitch.
Zapowiedź ta oznacza, że przychody grupy działającej obecnie z Cypru mają urosnąć o przynajmniej 6,2 proc., a wynik netto o ponad 8 proc.
W 2016 r. grupa wypracowała ponownie zysk, ale dalsza budowa rentowności to ciągle główny cel zarządu Asbisu. To zapewne dlatego w komentarzu do sprawozdania rocznego niezbyt dużą wagę przykłada do faktu, że w 2016 r. nie sprostał wyzwaniu: przychody grupy wyniosły 1,13 mld dol., spadając o 3,7 proc., podczas gdy prognoza zakładała wzrost do 1,15 mld dol.
Jak podał zarząd, wzrost przychodów jest celem, o ile będzie można go osiągnąć „przy zdrowych marżach, rentowności i dobrych przepływach pieniężnych". Kategoriami, których sprzedaż przyniosła niższe przychody, były m.in. procesory, dyski twarde, oprogramowanie czy tablety i laptopy. Wzrosły natomiast silnie – o prawie 20 proc., do blisko 237 mln dol. – wpływy ze sprzedaży smartfonów. Tu korzystnie wpływa popyt na produkty Apple, które Asbis sprzedaje w niektórych krajach dawnego ZSRR.
Zarząd Asbisu przedstawił w środę rekomendację w sprawie dywidendy. Proponuje, aby objęła około 1/3 zysku z 2016 r., czyli 1,66 mln dol. Daje to 0,03 dol. na akcję (około 0,12 zł). W środę na zamknięciu sesji taka wypłata dawałaby prawie 4-proc. stopę dywidendy brutto. W reakcji na prognozę i dywidendę kurs spółki najpierw zyskiwał 5,6 proc., a w końcu sesji stracił 1 proc. W czwartek próbował odrobić stratę i o 16.20 wynosił 3,04 zł.