Zasoby gazu ziemnego w Polsce szacowane są dziś na około 110 mld m sześc. Jest to gaz konwencjonalny, czyli surowiec zgromadzony w skorupie ziemskiej w pokładach wypełniających różne przestrzenie, niekiedy pod wysokim ciśnieniem. Wyobraźnię geologów i potencjalnych inwestorów bardziej pobudza jednak gaz niekonwencjonalny.
W terminologii międzynarodowej rozróżnia się pięć podstawowych rodzajów: deep gas (surowiec z dużych głębokości), tight gas (gaz zamknięty), coal bed methane (metan z pokładów węgla), gas hydrates (hydraty gazowe) i shale gas (gaz w łupkach). W ostatnich latach w Polsce największe nadzieje zwykło się wiązać z tym ostatnim. Zasoby gazu łupkowego według niektórych geologów możemy szacować nawet na 1,4 biliona m sześc., czyli sto razy więcej, niż zużywamy rocznie.
[srodtytul]Szturm na koncesje[/srodtytul]
Światowym liderem w wydobyciu gazu z niekonwencjonalnych złóż są Amerykanie i to głównie oni postanowili wykorzystać na gruncie polskim metody poszukiwań sprawdzone u siebie. Na ich działania nie trzeba było długo czekać. Spółki zza oceanu, a także z Europy Zachodniej, bardzo szybko pozyskały koncesje na obszarach, które uznały za najbardziej perspektywiczne, zwłaszcza w zakresie pozyskania gazu łupkowego. Co więcej, zaczęły współpracować z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem, firmą, która w kraju od wielu lat najwięcej inwestuje w poszukiwania węglowodorów.
Polska posiada też liczne małe lub nie do końca wyeksploatowane tradycyjne złoża, które cały czas czekają na zagospodarowanie. – Szczególnie dużo jest ich na Podkarpaciu. Część eksploatuje PGNiG, inne mogłyby zagospodarować małe firmy, dla których niewątpliwie byłby to opłacalny biznes – mówi Marcin Buczkowski, prezes CP Energii.