Zarówno Jan Łuczak, prezes firmy z GPW, jak i przedstawiciele Ministerstwa Skarbu Państwa nie chcą zdradzić, na ile ich zdaniem wyceniana jest kielecka spółka. Wcześniej na rynku pojawiały się informacje, że chodzi o kwotę 80–100 mln zł. Same DSS warte są obecnie 135 mln zł.
Giełdowa firma kupi też 85 proc. udziałów Kopalni Surowców Skalnych w Złotoryi, która jest warta ponad 50 mln zł. W środę parafowała wstępną umowę z MSP. Do 25 sierpnia DSS mają zaś wyłączność negocjacyjną na KKSM.
Skąd dostawca kruszyw zamierza pozyskać sumę, która przewyższa jego obecną kapitalizację? Jan Łuczak twierdzi, że z emisji akcji i kredytów. Firma weszła na GPW w maju. Wiosną pozyskała 40,4 mln zł, ale z popytem na akcje było kiepsko. Kilkakrotnie przesuwała ofertę i obniżyła cenę emisyjną z przedziału 38–45 zł do 17 zł. Spółka ma też duże zobowiązania, które na koniec pierwszego kwartału przekraczały 270 mln zł.
Na długi zwracają uwagę związki zawodowe KKSM, które nie chcą oddać firmy w ręce DSS. Związkowcy wysłali pisma w tej sprawie do Ministerstwa Skarbu, parlamentarzystów i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
– Nie obawiamy się, że będziemy mieć problemy z uzyskaniem zgody UOKiK na przejęcie KSS i KKSM. Obecnie nasz udział w rynku wynosi bowiem około 10 proc., a po obydwu transakcjach nie przekroczyłby 20 proc. – twierdzi Łuczak. Dodaje, że pracownicy prywatyzowanych firm na ogół obawiają się przejęcia, szczególnie jeśli dana firma znajduje się w dobrej sytuacji. W ubiegłym roku kieleckie kopalnie miały 1,9 mln zysku. Z kolei DSS w 2009 r. poniosły stratę 18,2 mln zł.