Cytowany przez agencję ISB wiceszef Ministerstwa Skarbu powiedział również w Krynicy, że do końca miesiąca chciałby sfinalizować transakcję. Jednak zdaniem naszych zbliżonych do sprawy rozmówców dopięcie tej prywatyzacji w ciągu najbliższych trzech tygodni nie jest prawdopodobne.
Ze słów wiceministra wynika, że resort chce uzyskać z tej prywatyzacji 1 – 2 mld zł. – Czekamy, aż inwestorzy pokażą nam sposób finansowania i wynegocjują ostateczną cenę – powiedział Bury. Obecnie w prywatyzacji uczestniczą tylko Rafako i RPG Partners, spółka Zdenka Bakali. Na złożenie ofert nie zdecydowały się Enea czy czeski CEZ.
Przedstawiciele poznańskiej Enei przyznali, że nie są zainteresowani inwestycją, ponieważ nie daje ona realnych perspektyw na uzyskanie kontroli nad ZE PAK. 47 proc. akcji zespołu elektrowni pozostaje w rękach grupy Elektrim powiązanej z Zygmuntem Solorzem-Żakiem. Dotychczas Elektrim dawał już do zrozumienia, że pozbycie się akcji ZE PAK mu się nie uśmiecha.
Wiceminister skarbu przyznał, że w transakcji ważne jest porozumienie inwestora z Elektrimem (który jest w upadłości). – Wydaje się, że łatwiej może się udać zawrzeć takie porozumienie z Rafako – mówi Jan Bury. A co na to Rafako? Wiesław Różacki, prezes raciborskiej fabryki kotłów, nie chce sprawy komentować. – Proces jest w toku – mówi tylko. Dodaje, że więcej szczegółów w tej sprawie mogłoby ujawnić tylko Ministerstwo Skarbu.
Nawet gdyby sprawy ZE PAK nie udało się już rozstrzygnąć do końca roku, to ministerstwo nie musi się martwić o wpływy z prywatyzacji. Optymistycznie wygląda proces prywatyzacji poznańskiej Enei i gdańskiej Energi. Gdyby udało się sprzedać kontrolne pakiety akcji obu grup energetycznych przed końcem roku, to państwowa kasa zostałaby zasilona kwotą nawet 14 – 15 mld zł.