W czwartek 20 grudnia otwarty został rynek gazu na Towarowej Giełdzie Energii. Długo wyczekiwana giełda gazu ma być kluczowym elementem procesu liberalizacji rynku gazu w Polsce. Zatem ocena tworzenia rynku gazu na TGE może stanowić wartościowy przyczynek do analizy kierunku i sposobu wdrażania zmian na krajowym rynku gazu.
Najpierw przyjrzyjmy się zatem procesowi tworzenia giełdowego rynku gazu na TGE oraz oczekiwanemu sposobowi jego funkcjonowania, aby następnie podjąć próbę wpisania tego wydarzenia w szerszy kontekst procesu liberalizacji rynku gazu w Polsce.
Po co nam ta giełda?
W przypadku zarządzania czy analizy każdego złożonego procesu warto od czasu do czasu zatrzymać się i zadać sobie pytanie o zasadniczy cel działania. W tym przypadku należy zapytać, czemu ma służyć uruchomienie giełdowego rynku gazu i jakie ma to znaczenie dla procesu liberalizacji rynku gazu w Polsce? Odpowiedź wydawałaby się prosta. Giełdowy rynek powinien służyć zapewnieniu warunków do swobodnego obrotu gazem oraz realnej wycenie tego surowca.
Spójrzmy na każdy z tych celów z osobna. Dotychczas kontrakty na dostawy gazu wskazywały dokładnie określone miejsce dostawy, a dodatkowo czasami zawierały także klauzulę o zakazie odsprzedaży gazu innym uczestnikom rynku. Z kolei transakcje zawierane na giełdzie będą realizowane w punkcie wirtualnym, dzięki czemu każdy nabywca gazu będzie miał możliwość odsprzedaży surowca. Jednak aby uczestnicy rynku mogli stać się beneficjentami obrotu giełdowego, rynek ten musi wykazać się odpowiednią płynnością. Pozostaje zatem pytanie: czy w takim kontekście rynkowym giełda gazu może dostarczyć rynkowi odpowiednią płynność?
Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie jest negatywna. Pierwsza przyczyna w ocenie ekspertów jest dosyć oczywista, są nią koszty finansowania zakupu gazu na giełdzie. Zwykle w tym kontekście zwraca się uwagę na koszty obsługi transakcji przez domy maklerskie, opłaty wymagane przez IRGiT i TGE związane z uczestnictwem w rynku, członkostwem w Izbie Rozliczeniowej oraz zabezpieczaniem transakcji, ale nie w tym leży clou problemu. Chodzi mianowicie o problem momentu płatności za kupowany surowiec. W przypadku kontraktów pozagiełdowych płatność za dostarczony gaz następuje na koniec okresu rozliczeniowego, czyli zwykle na koniec miesiąca, przez co de facto nabywca gazu korzysta z kredytu obrotowego zapewnionego przez swojego dostawcę. W przypadku giełdy płatność za transakcję następuje natomiast w momencie jej zawarcia, co sprawi, że potencjalny nabywca będzie sam musiał znaleźć sposób na sfinansowanie transakcji, co pociągnie za sobą koszty kapitału zewnętrznego. Zatem paradoksalnie handel na giełdzie jest najbardziej opłacalny dla sprzedającego, który ma gwarancję otrzymania zapłaty w dniu dostawy.