Podpisanie we wtorek porozumienia powołującego do życia od 1 maja PGG powinno być początkiem pracy nad jej kształtem – uważają eksperci. Większość z nich nie wierzy jednak w zapewnienia rządu, że zmiana szyldu KW rozpocznie wychodzenie na prostą tej spółki. – To będzie kolejna kroplówka dla górnictwa – mówią bez ogródek.
PGG będzie miało na start 1,8 mld zł gotówki, z czego od energetyki 1,5 mln zł i 300 mln zł od Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw. Resztę z deklarowanych ponad 2,4 mld stanowić ma konwersja długu.
Pieniądze na rok?
– Pieniądze zainwestowane przez inwestorów starczą zaledwie na dwa lub maksymalnie trzy lata. I to pod warunkiem, że restrukturyzacja PGG zostanie przeprowadzona już na początku jej funkcjonowania – zastrzega Maciej Bukowski, prezes Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Inni nie są tak dużymi optymistami. – Półtora miliarda złotych od energetyki to wysokość funduszu płacowego KW najwyżej na półtora roku – argumentuje Michał Wilczyński, były główny geolog kraju. – Obecny rząd – tak jak poprzedni – kupuje czas. Za rok będziemy mieli powtórkę z rozrywki – dodaje Wilczyński, wskazując na sprzedaną we wrześniu 2014 r. kopalnię KW – Knurów-Szczygłowice, za którą JSW dało 1,5 mld zł.
Połowa do zamknięcia
Co zrobić, by sytuacja się nie powtórzyła? Z szacunków WISE, które pracuje nad raportem dotyczącym perspektyw dla PGG, wynika, że na starcie trzeba byłoby zamknąć połowę z wnoszonych tam 11 kopalń KW i zwolnić połowę z pracujących 32,5 tys. osób. – Chodzi o to, by nie przejadać jednostkowych zysków i nie doinwestowywać produkcji tam, gdzie to nie ma sensu – tłumaczy Bukowski.