W weekend na spotkaniu producentów ropy naftowej w Algierii nie zapadły żadne istotne decyzje, a Arabia Saudyjska i Rosja wykluczyły zamiar rychłego zwiększania produkcji ropy naftowej w celu zapełnienia luki po irańskim wydobyciu. Co więcej, wiele wskazuje na to, że OPEC nie podejmie żadnych sformalizowanych działań przed grudniem, kiedy to odbędzie się zaplanowane cykliczne spotkanie państw zrzeszonych w kartelu. Do tego czasu sytuacja fundamentalna na rynku ropy naftowej może być więc napięta, zwłaszcza że na początku listopada kończy się okres przejściowy na dopasowanie się sojuszników USA do sankcji narzuconych przez ten kraj na Iran.
Powyższe obawy sprawiają, że na rynku zaczęły się pojawiać prognozy, zakładające, że notowania ropy naftowej w ciągu kolejnych kilku miesięcy sięgną 90 USD, a nawet 100 USD za baryłkę. Niemniej nie brakuje głosów powątpiewających w taki niezachwianie wzrostowy scenariusz.
Największą zagadką w tej układance pozostaje wielkość popytu na ropę naftową na świecie. O ile sytuacja w globalnej gospodarce jest na razie dobra i o większym załamaniu mówi się raczej w kontekście 2020 r., o tyle popyt na ropę naftową już teraz zaczyna się chwiać. Coraz wyższe ceny paliw zaczynają uwierać konsumentów, co przekłada się negatywnie na popyt – i co może hamować dalsze zwyżki cen ropy naftowej lub czynić je krótkotrwałymi.