Przez ostatni rok cena złota wzrosła o ponad 30 proc., co czyniło ten surowiec prawdopodobnie jedną z lepszych inwestycji. W ślad za wzrostem niepewności odnośnie do globalnej sytuacji gospodarczej inwestorzy ochoczo kupowali złoto w zasadzie w każdej formie. Fizycznej, przez fundusze ETF, po kontrakty terminowe, gdzie pozycje spekulacyjne wzrosły do najwyższego poziomu od czerwca sprzed trzech lat.
W rezultacie można by stwierdzić, że na rynku złota wielu inwestorów zajęło długą pozycję i zostało niewielu, którzy jeszcze byliby w stanie kupić kruszec po tak wysokich cenach (warto dodać, że na przykład notowania złota wyrażone w polskim złotym dotarły do najwyższych poziomów w historii).
Tak jednostronne podejście rynku musi skończyć się ostudzeniem bardzo rozgrzanych nastrojów i w rezultacie korektą. I ta nadeszła.
We wrześniu korekta cen złota wyniosła nieco ponad 6 proc., co wydaje się nie być wartością na tyle dużą, aby przywrócić równowagę na dość mocno wykupionych parkietach.
O wiele ciekawej wygląda poziom 1370 dolarów za uncję. Jeśli rynek dotarłby do niego, to korekta od ostatniego szczytu notowań wyniosłaby około 12 proc.