Cieniem na perspektywach cen ropy kładą się zapowiedzi zwiększenia produkcji surowca w Arabii Saudyjskiej oraz innych państwach Zatoki Perskiej. Wielu obserwatorów rynku dostrzega tutaj echa sytuacji z 2014 r., kiedy to OPEC zdecydowała się na duże poziomy wydobycia w celu utrzymania swojego udziału w rynku (zagrożonego przez ekspansję Amerykanów, produkujących coraz więcej ropy naftowej ze skał łupkowych). Notowania ropy naftowej tąpnęły wtedy dramatycznie, uderzając również w sam kartel.

W trudnej sytuacji znajdują się obecnie praktycznie wszyscy producenci ropy naftowej, niemniej najwięcej uwagi przyciąga reakcja Rosji oraz Stanów Zjednoczonych, czyli dominujących producentów tego surowca. O ile wiele firm z branży łupkowej w Stanach Zjednoczonych może na bieżąco dokonywać korekt w wielkości produkcji, o tyle w Rosji sytuacja wygląda inaczej, ponieważ dominuje tam tradycyjne wydobycie i mniej elastyczna produkcja. Być może właśnie dlatego pojawiły się doniesienia o możliwym powrocie tego kraju do rozmów z OPEC. Aleksander Nowak, minister energetyki Rosji, powiedział, że mimo fiaska ubiegłotygodniowych rozmów OPEC+ jego kraj nie wyklucza współpracy z kartelem w celu stabilizowania kursów. To sugeruje, że wojna cenowa nie musi być wcale najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na kolejne tygodnie.