Z tego połowa przypadnie na biznes wytwarzania energii i wydobycia węgla, który cierpi na skutek zmniejszonego zapotrzebowana na prąd. Pozostała część dotyczy biznesu dystrybucji i handlu. Także tutaj odczuwalny jest spadek konsumpcji energii elektrycznej i gazu, ale wpływ będą miały też niższe ceny energii i niższe marże na sprzedaży towarów.
– Zakładamy, że pandemia wpłynie na grupę tylko tymczasowo i w ograniczonym zakresie – zaznacza Daniel Beneš, prezes CEZ.
Władze spółki podkreślają, że wynik grupy za I kwartał przerósł ich oczekiwania. Dlatego pomimo obecnych zawirowań rynkowych całoroczna EBITDA powinna sięgnąć 61–64 mld koron i ma być tylko o 1–2 mld niższa od prognoz sprzed pandemii. O podobną kwotę skurczyć się ma także zysk netto za cały 2020 r., skorygowany o zdarzenia jednorazowe, który powinien wynieść 19–22 mld koron.
– Ponadto grupa utrzymuje silną pozycję płynnościową i rozsądny poziom zadłużenia. Nadal mamy dostęp do 37,5 mld koron w ramach przyznanych linii kredytowych, wykorzystując do tej pory tylko 1,1 mld – dodaje Martin Novak, wiceprezes CEZ.
W I kwartale przychody czeskiego koncernu wyniosły 57 mld koron i były o 10 proc. wyższe niż przed rokiem. EBITDA grupy wzrosła o 22 proc., do 25,9 mld koron, a zysk netto o 43 proc., do 14,2 mld koron. Spółce pomogły kontrakty zabezpieczające przed zmianami cen prądu. W I kwartale na czeskim rynku energii nie widać było jeszcze znaczącego wpływu pandemii. Dopiero w kwietniu krajowe zużycie energii elektrycznej w tym kraju spadło o 11 proc. w porównaniu z takim samym miesiącem 2019 r.