Licząc od ATH do środowego minimum, bo w środę odbywamy tę rozmowę, bitcoin stracił już prawie 40 proc. Wiele osób zadaje sobie więc pytanie, czy to wciąż tylko korekta czy jednak koniec hossy i zmiana głównego trendu. Jak sądzisz?
Jeśli mam być szczery, to nie wiem (śmiech). Patrząc jednak na historię, ze spadkami podobnej skali mieliśmy do czynienia podczas hossy 2017 r. I wówczas zniżek przekraczających 30 proc. przydarzyło się sześć. Poza tym były dwa spadki powyżej 40 proc. Mimo to rynek byka się utrzymał. Stąd wniosek, że obecne spadki to niewystarczająca dla mnie przesłanka, by postawić krzyżyk na tej hossie. Niemniej pojawiło się kilka czynników ryzyka, które warto rozważyć.
Pierwszym jest osoba Elona Muska. Na początku roku tweetował o bitcoinie w bardzo pozytywnym tonie, a ostatnio zmienił nastawienie o 180 stopni. Zaczął mówić o energochłonności, koncentracji górników, itp. Czy szef Tesli ma rację i może tym samym zakończyć rynek byka?
Elon Musk z bitcoinowego bohatera stał się dziś wrogiem publicznym nr 1. Moim zdaniem nie można przede wszystkim oceniać jego działań przez pryzmat tego, czy my na tym zarobiliśmy czy nie. Co do jego tweetów dotyczących energochłonności, myślę, że on dobrze o tym wiedział od dawna. Przecież on wywodzi się z środowiska fintechowego i wie na czym polega konsensus Proof Of Work. Wydaje mi się, że w tego typu zagraniach medialnych zawsze jest jakaś ukryta gra, o której dowiemy się dopiero za jakiś czas. Mówi się m. in. o tym, że Musk ma większą pozycję w dogecoinie i potrzebuje pieniędzy by wysłać ludzi na Marsa, więc lepiej byłoby dla niego, gdyby to właśnie ta kryptowaluta zyskiwała na popularności. Są też głosy mówiące o tym, że chce on zrobić zmianę w miningu bitcoina i zastąpić dotychczasowe koparki, bardziej energooszczędnym sprzętem powiązanym z energią słoneczną. Niestety co dokładnie chce zrobić Elon Musk, tego nie wiemy.