Juan w epicentrum nowej fali światowego kryzysu

Chińska waluta zagościła w koszmarach inwestorów. Nie takiej internacjonalizacji juana spodziewali się chyba decydenci z Pekinu.

Publikacja: 16.01.2016 11:59

Chiński rynek akcji często był w ostatnich miesiącach porównywany do kasyna. Przynosił jednak graczo

Chiński rynek akcji często był w ostatnich miesiącach porównywany do kasyna. Przynosił jednak graczom większe straty niż hazard.

Foto: Archiwum

Mamy kolejny dowód na to, że Europa i USA nie są już centrum świata. Walutą, wokół której koncentrują się na początku 2016 r. myśli i emocje inwestorów, nie jest wcale dolar, euro czy frank szwajcarski, tylko chiński juan. Ten rok na giełdach całego świata zaczął się od ostrej przeceny, której epicentrum były parkiety w Szanghaju i Shenzen. Impulsem do tego tąpnięcia była deprecjacja chińskiej waluty. Od końca listopada do 6 stycznia juan stracił wobec dolara 3 proc., czyli tyle, ile podczas sierpniowej dewaluacji . W tym tygodniu Ludowy Bank Chin dokonał na rynku interwencji „o sile bomby atomowej" – jak obrazowo określali to traderzy – i umocnił juana. Działania banku centralnego, polegające na ściąganiu płynności z rynku handlu juanem poza granicami Chin, sprawiły, że w ciągu dwóch dni stopa juanowych pożyczek międzybankowych overnight w Hongkongu skoczyła z wyraźnie poniżej 10 proc. do blisko 67 proc. Choć w kolejny dzień sytuacja się ustabilizowała, to inwestorzy mogą jeszcze przez kilka miesięcy nerwowo spoglądać na kurs chińskiej waluty. Nikt nie wie, na ile skuteczne i jak kosztowne będą interwencje Ludowego Banku Chin.

Finansowy exodus

Czemu obawy o walutę, której kurs porusza się w granicach wyznaczonych przez bank centralny, doprowadzają do tak silnych wstrząsów na światowych rynkach? Gdy w sierpniu doszło do nagłej dewaluacji juana, odezwał się strach przed tzw. wojnami walutowymi. Powszechnie uznano, że Chiny osłabiają swoją walutę po to, by zwiększyć konkurencyjność swojego eksportu i uderzyć w ten sposób w eksporterów z innych państw Azji. Ta teoria nie wytrzymuje jednak krytyki. Juan osłabł przez ostatnie 12 miesięcy jedynie o 6 proc. wobec dolara, a to zdecydowanie za mało, by znacząco wspomóc eksporterów. W tym czasie wiele walut azjatyckich osłabło zdecydowanie bardziej. Won koreański stracił w stosunku do dolara 12 proc., baht tajski 10 proc., a rupia indyjska 7,5 proc. Co prawda jen japoński minimalnie (o mniej niż 1 proc.) umocnił się przez ostatnie 12 miesięcy do dolara – gdyż inwestorzy znów traktowali go jako walutę tzw. bezpiecznej przystani – ale przez ostatnie trzy lata stracił wobec „zielonego" ponad 30 proc., podczas gdy juan tylko 6 proc.

Owszem, słabszy juan pomaga chińskiej gospodarce, ale nie tak, by wyrwać ją z kryzysu. Znaczenie eksportu dla przechodzącej transformację chińskiej gospodarki bywa też często przeceniane. Udział handlu zagranicznego w PKB Chin spadł bowiem przez ostatnie dziesięć lat z 65 proc. do 41 proc.

Tezie o wojnie walutowej najmocniej przeczy to, że chiński bank centralny w ostatnich miesiącach walczył z osłabianiem juana. Tylko w grudniu jego interwencje pochłonęły aż 108 mld USD z rezerw, a w ciągu całego ubiegłego roku rezerwy te zmniejszyły się z 4 bln do 3,3 bln USD. Osłabienie juana jest więc przede wszystkim wynikiem wielkiego odpływu kapitału z Chin, który według szacunków amerykańskiego Departamentu Skarbu mógł sięgnąć tylko w pierwszych ośmiu miesiącach 2015 r. 530 mld USD. Kapitał odpływał w związku z krachem na giełdzie, złą koniunkturą na rynku nieruchomości, spowolnieniem gospodarczym, a także ostrą kampanią antykorupcyjną chińskich władz. Tak wielka rzeka pieniędzy odpływająca z kraju (legalnymi i nielegalnymi drogami) musiała wywołać presję na osłabienie juana. Rynek słusznie uznał tę deprecjację za oznakę tego, że kryzys gospodarczy w Chinach może być głębszy, niż się spodziewano.

Czy interwencje okażą się skuteczne? Zdania wśród analityków na ten temat są mocno podzielone. – Najnowsze komentarze napływające z Ludowego Banku Chin sugerują, że decydenci będą robili co w ich mocy, aby utrzymać kurs juana na stałym poziomie względem koszyka walutowego, składającego się m.in. w 45 proc. z dolara, 30 proc. z euro oraz 20 proc. z jena. Kontrast w polityce pieniężnej Banku Japonii, Europejskiego Banku Centralnego i Rezerwy Federalnej spowoduje osłabienie jena i euro w stosunku do juana, tym samym nie spodziewamy się dalszego mocnego osłabienia chińskiej waluty wobec dolara – mówi „Parkietowi" Enrique Diaz-Alvarez, dyrektor ds. oceny ryzyka w londyńskiej firmie Ebury.

Niektórzy wskazują na to, że chiński bank centralny może być zmuszony do dalszego pobudzania akcji kredytowej w gospodarce, a to osłabi juana. – Biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą Chin, wydaje się wysoce prawdopodobne, że juan pozostanie pod presją podażową również w kolejnych miesiącach bieżącego roku. Istnieje także realny potencjał do łagodzenia polityki monetarnej przez chiński bank centralny, co może się okazać kolejnym z czynników osłabiających juana w 2016 r. – wskazuje Miroslav Novak, analityk instytucji płatniczej Akcenta.

– Juan jest w silnym trendzie spadkowym w relacji do dolara, a ostatnie umocnienie można uznać za chwilową korektę. Patrząc z punktu widzenia prostej analizy wykresu, widać sporo przestrzeni do dalszych długoterminowych spadków, a nawet do zejścia kursu juana do poziomu wsparcia wyznaczonego przez ceny z lat 2008–2010. Co więcej, na wykresie EUR/CNY tak naprawdę dopiero doświadczamy konsolidacji. Twierdzenie o możliwym wyczerpywaniu się trendu spadkowego na juanie ma więc słabe podstawy, ponieważ na niektórych parach tendencja ta dopiero zaczyna być widoczna – twierdzi Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.

Powtórka z 1997 r.?

Czy obecny rynkowy kryzys w Chinach może doprowadzić do fali dewaluacji walut innych państw i wstrząsów podobnych do tych podczas azjatyckiego kryzysu finansowego z 1997 r.? Są pewne podobieństwa z tamtymi zdarzeniami, ale zdecydowanie więcej jest różnic.

– Lata 90. w Azji Południowo-Wschodniej były okresem utrzymywania sztywnych kursów walutowych. Państwa tego regionu miały wyraźny deficyt na rachunku bieżącym bilansu płatniczego, przy czym poziom zadłużenia zagranicznego był znacznie wyższy niż obecnie. Wiele zmieniło się od 1997 r. Waluty krajów azjatyckich w ostatnich miesiącach, ale także latach – w zależności od konkretnego państwa – traciły do dolara. Bilanse płatnicze są w przypadku tych krajów już w wyraźne lepszym stanie, a zadłużenie zagraniczne nieporównywalnie niższe niż w latach 90. – uważa Novak. Jego zdaniem największe ryzyko stanowi reakcja japońskich władz na aprecjację jena w stosunku do pozostałych walut azjatyckich. – Spodziewamy się dalszego luzowania polityki monetarnej w Japonii. Nie będzie to wojna walutowa w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – dodaje Novak.

– Główną różnicą jest to, że gospodarki wschodzące zakumulowały ogromne rezerwy walutowe od tego czasu, co pozwala im lepiej kontrolować swoją kondycję walutową – przypomina Diaz-Alvarez.

Obecny chiński kryzys, w odróżnieniu od tego z 1997 r., nie jest nagłym wstrząsem, ale wydaje się pod pewnymi względami groźniejszy. – Dziś sytuacja jest inna niż ta z czasów kryzysu azjatyckiego, ponieważ obecne spowolnienie tempa wzrostu chińskiego PKB trwa już od kilku lat. Dodatkowo lata 1993–1994 to wzrost PKB o 13–14 proc. Spadek nastąpił wtedy szybko i ze znacznie wyższego konia. Jednocześnie ekspozycja światowych inwestorów na chińską gospodarkę jest teraz nieporównywalnie większa. Chińska gospodarka jest dzisiaj o wiele bardziej otwarta i zagregowała olbrzymie inwestycje z zagranicy. Dzisiejszych globalnych zależności dotyczących produkcji, kredytowania i chińskiego popytu wewnętrznego nie da się porównać z warunkami z 1997 r. W tym szczególnie istotna jest pozycja i znaczenie Chin jako inwestora posiadającego dług wielu krajów, w tym głównie amerykański – wskazuje Wardyn.

Na razie wygląda na to, że niepokój o Chiny może dawać o sobie znać jeszcze przez wiele miesięcy. Ale takie są koszty funkcjonowania zglobalizowanej gospodarki.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie