El Clasico, derby Londynu i Manchesteru czy włoski szlagier Roma – Juventus – w tym roku organizatorzy International Champions Cup zadbali, by fani w Ameryce i Azji poczuli się jak szanowany europejski kibic.
10 tysięcy dolarów za bilet
Głód futbolu przez duże F jest poza Starym Kontynentem naprawdę ogromny. Najtańsze bilety na mecz Barcelony z Realem kosztowały ponad 200 dolarów, a i tak rozeszły się błyskawicznie. Ludzie byli gotowi zapłacić nawet 10 tys., by zobaczyć swoich ulubieńców w akcji. Na stadionie w Miami usiądzie za tydzień 65 tys. widzów. Rangę wydarzenia podnosi fakt, że będzie to pierwsze od 35 lat El Clasico poza Hiszpanią.
W czwartek premierę poza Wielką Brytanią miały derby Manchesteru (w Houston 2:0 wygrali United), a już w ten weekend Jose Mourinho spotka się po raz pierwszy ze swoim byłym pracodawcą – Realem. To właśnie podczas meczu Królewskich z Manchesterem Utd w 2014 roku pobity został rekord frekwencji w USA. Trybuny w Michigan wypełniło wtedy 109 tys. osób. W niedzielę nie należy się jednak spodziewać poprawy tego wyniku, bo pojemność stadionu w Santa Clara wynosi tylko... 70 tys.
Kierunek klubowych wypraw jest zwykle dyktowany przez umowy sponsorskie. Milan i Inter, które zyskały niedawno chińskich właścicieli, wybrały się do Azji. Poleciał tam także Bayern, który kilka miesięcy temu otworzył w Szanghaju swoje biura. Do Chin drużyna z Monachium podróżuje od pięciu lat regularnie. – Musimy tam być, jeśli chcemy konkurować na nowych rynkach – tłumaczy menedżer mistrzów Niemiec Uli Hoeness.