W ciągu 72 godzin od wniesienia przez Nancy Pelosi, przewodniczącą Izby Reprezentantów, wniosku o kongresowe śledztwo mogące prowadzić do impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa, na konta kampanii wyborczej Trumpa wpłynęło 15 mln USD datków. Pieniądze te zostały wpłacone przez ponad 50 tys. osób ze wszystkich 50 stanów. Brad Parscale, szef kampanii Trumpa, stwierdził, że to niesamowite. O ile groźba impeachmentu to dla Trumpa poważne zagrożenie, o tyle na razie nie ma żadnej gwarancji, że zakończy się on sukcesem dla demokratów. Impeachment to procedura długa i skomplikowana. Jest duże prawdopodobieństwo, że do sądu nad prezydentem w Senacie nie dojdzie przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Ta sprawa może jednak pozwolić kampanii Trumpa chwycić wiatr w żagle. Jest ona przy okazji ogromnym zagrożeniem dla byłego wiceprezydenta Joe Bidena, tego kandydata demokratów, który ma największe szanse na pokonanie Trumpa w wyborach.
Śledztwo w sprawie impeachmentu zaczęło się po ujawnieniu skargi anonimowego sygnalisty (funkcjonariusza CIA przydzielonego do Białego Domu), który twierdził, że Trump podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim naciskał na to, by Ukraińcy szukali dowodów na korupcję Huntera Bidena, syna Joe Bidena. Stenogram tej rozmowy ujawnionej przez Biały Dom nieco się różni od relacji sygnalisty, temat Bidena jest tam poruszany jedynie przez chwilę, a Trump mówi o „zrobieniu przysługi" w tej sprawie. Czy jednak rzeczywiście jakieś brudy na Bidenów istnieją? I czy mogą one przeszkodzić w zdobyciu przez Joe Bidena nominacji Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich?
Oligarcha i syn wiceprezydenta
W lutym 2014 r., wkrótce po ucieczce ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza do Rosji, londyńskie Biuro ds. Poważnych Oszustw (SFO) zostało poinformowane przez bank BNP Paribas o podejrzanej transakcji. Chodziło o przelew na 23 mln USD do dwóch ukraińskich spółek gazowych: Brociti Investments i Burisma Holdings, należących do oligarchy Mykoły Złoczewskiego. Był on wcześniej przez pewien czas ministrem ds. ochrony środowiska w ekipie Janukowycza. 16 kwietnia 2014 r. SFO uzyskała w londyńskim sądzie zgodę na zamrożenie tych środków. Dwa dni później Burisma Holdings ogłosiła, że w skład jej rady dyrektorów wszedł amerykański prawnik Hunter Biden, syn wiceprezydenta Joe Bidena. Do władz tej spółki trafił wówczas były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Hunter Biden miał wcześniej małe doświadczenie w branży energetycznej, ale w Burisma Holdings jego wynagrodzenie wynosiło 50 tys. USD miesięcznie. Dodatkowo zarabiał na prowizjach wypłacanych mu przez spółkę. Przez 16 miesięcy od kwietnia 2016 r. na konta związane z jego działalnością biznesową trafiło z Burismy 3,1 mln USD. Jaką pracę wykonywał syn Joe Bidena dla tej spółki? Według „New York Timesa" zorganizował dla niej zespół prawników z dobrych amerykańskich kancelarii i firm konsultingowych, w tym byłego oficjela z Departamentu Sprawiedliwości z czasów Obamy. Jego ojciec nieformalnie odpowiadał zaś w jego administracji za politykę związaną z Ukrainą. Obecność Huntera Bidena w jego spółce bardzo się więc Złoczewskiemu opłacała.