Reklama

Największe przewinienie Bidena

Dochodzenie w sprawie impeachmentu Trumpa bije rykoszetem w kampanię byłego demokratycznego wiceprezydenta. Ma on sporo do ukrycia w związku z ukraińską aferą.

Publikacja: 06.10.2019 05:00

Były wiceprezydent Joe Biden (z lewej) może stracić szansę na nominację w wyborach prezydenckich. Pr

Były wiceprezydent Joe Biden (z lewej) może stracić szansę na nominację w wyborach prezydenckich. Prezydentowi Trumpowi grozi próba impeachmentu.

Foto: Bloomberg

W ciągu 72 godzin od wniesienia przez Nancy Pelosi, przewodniczącą Izby Reprezentantów, wniosku o kongresowe śledztwo mogące prowadzić do impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa, na konta kampanii wyborczej Trumpa wpłynęło 15 mln USD datków. Pieniądze te zostały wpłacone przez ponad 50 tys. osób ze wszystkich 50 stanów. Brad Parscale, szef kampanii Trumpa, stwierdził, że to niesamowite. O ile groźba impeachmentu to dla Trumpa poważne zagrożenie, o tyle na razie nie ma żadnej gwarancji, że zakończy się on sukcesem dla demokratów. Impeachment to procedura długa i skomplikowana. Jest duże prawdopodobieństwo, że do sądu nad prezydentem w Senacie nie dojdzie przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Ta sprawa może jednak pozwolić kampanii Trumpa chwycić wiatr w żagle. Jest ona przy okazji ogromnym zagrożeniem dla byłego wiceprezydenta Joe Bidena, tego kandydata demokratów, który ma największe szanse na pokonanie Trumpa w wyborach.

Śledztwo w sprawie impeachmentu zaczęło się po ujawnieniu skargi anonimowego sygnalisty (funkcjonariusza CIA przydzielonego do Białego Domu), który twierdził, że Trump podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim naciskał na to, by Ukraińcy szukali dowodów na korupcję Huntera Bidena, syna Joe Bidena. Stenogram tej rozmowy ujawnionej przez Biały Dom nieco się różni od relacji sygnalisty, temat Bidena jest tam poruszany jedynie przez chwilę, a Trump mówi o „zrobieniu przysługi" w tej sprawie. Czy jednak rzeczywiście jakieś brudy na Bidenów istnieją? I czy mogą one przeszkodzić w zdobyciu przez Joe Bidena nominacji Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich?

Oligarcha i syn wiceprezydenta

W lutym 2014 r., wkrótce po ucieczce ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza do Rosji, londyńskie Biuro ds. Poważnych Oszustw (SFO) zostało poinformowane przez bank BNP Paribas o podejrzanej transakcji. Chodziło o przelew na 23 mln USD do dwóch ukraińskich spółek gazowych: Brociti Investments i Burisma Holdings, należących do oligarchy Mykoły Złoczewskiego. Był on wcześniej przez pewien czas ministrem ds. ochrony środowiska w ekipie Janukowycza. 16 kwietnia 2014 r. SFO uzyskała w londyńskim sądzie zgodę na zamrożenie tych środków. Dwa dni później Burisma Holdings ogłosiła, że w skład jej rady dyrektorów wszedł amerykański prawnik Hunter Biden, syn wiceprezydenta Joe Bidena. Do władz tej spółki trafił wówczas były prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Hunter Biden miał wcześniej małe doświadczenie w branży energetycznej, ale w Burisma Holdings jego wynagrodzenie wynosiło 50 tys. USD miesięcznie. Dodatkowo zarabiał na prowizjach wypłacanych mu przez spółkę. Przez 16 miesięcy od kwietnia 2016 r. na konta związane z jego działalnością biznesową trafiło z Burismy 3,1 mln USD. Jaką pracę wykonywał syn Joe Bidena dla tej spółki? Według „New York Timesa" zorganizował dla niej zespół prawników z dobrych amerykańskich kancelarii i firm konsultingowych, w tym byłego oficjela z Departamentu Sprawiedliwości z czasów Obamy. Jego ojciec nieformalnie odpowiadał zaś w jego administracji za politykę związaną z Ukrainą. Obecność Huntera Bidena w jego spółce bardzo się więc Złoczewskiemu opłacała.

Reklama
Reklama

Syn wiceprezydenta prowadził zaś już wcześniej mało przejrzyste interesy. Amerykański dziennikarz śledczy Peter Schweitzer ujawnił, że według dokumentów z banku Morgan Stanley na konto założone na nazwisko Robert H. Biden (pełne nazwisko syna byłego wiceprezydenta to: Robert Hunter Biden) wpływały pieniądze z Ukrainy, Kazachstanu i Chin. W 2013 r. Hunter Biden wraz ze swoim ojcem pojechał z oficjalną wizytą do Chin. Dziesięć dni później jego firma dostała opiewający na 1,5 mld USD kontrakt ze spółką zależną Bank of China.

W styczniu 2015 r. brytyjski sąd odblokował 23 mln USD należące do Złoczewskiego. Zrobił to po liście z prokuratury generalnej w Kijowie, w którym wskazywano, że oligarcha nie zrobił niczego sprzecznego z ukraińskim prawem. (We wrześniu 2015 r. ambasador USA w Kijowie zarzucał ukraińskim władzom, że chcą zamieść tę sprawę pod dywan). 10 lutego 2015 r. nowym ukraińskim prokuratorem generalnym został Wiktor Szokin. Był postacią kontrowersyjną (w listopadzie 2015 r. stał się celem zamachu z użyciem karabinu snajperskiego), ale poważnie podszedł do śledztwa w sprawie Burismy. Chciał m.in. przesłuchać Huntera Bidena w sprawie pieniędzy, które wypłacała mu ta spółka. – Kilkakrotnie prezydent Petro Poroszenko prosił mnie, bym przyjrzał się sprawie Burismy i rozważył możliwość zmniejszenia intensywności działań śledczych, ale odmówiłem zamknięcia tego śledztwa – zeznał później Szokin.

Później do akcji włączył się Joe Biden. W lutym 2016 r. zagroził, że USA nie dadzą Ukrainie gwarancji kredytu opiewającego na 1 mld USD, jeśli Szokin nie zostanie odwołany ze stanowiska. Spełnienie tej groźby mogłoby zagrozić bankructwem Ukrainy. Szokin podał się więc do dymisji 15 lutego 2016 r. Skąd jednak wiemy, że Biden posunął się do tak daleko idących gróźb? Sam się tym chwalił w 2018 r. podczas wystąpienia w Radzie ds. Stosunków Międzynarodowych (CFR). – Oczekiwano, że ogłoszę kolejną opiewającą na 1 mld USD gwarancję kredytu. I miałem zobowiązanie od Poroszenki i premiera Arsenija Jaceniuka, że podejmą działania przeciwko prokuratorowi generalnemu. A oni tego nie zrobili – wspominał Biden. Potwierdził to też w rozmowie z Głosem Ameryki. – Powiedziałem: jeżeli w ciągu sześciu godzin wasz prokurator generalny nie zostanie odwołany, nie otrzymacie pieniędzy. I ten sukinsyn został odwołany – mówił Biden. Oficjalnie twierdził, że naciskał na dymisję Szokina, bo ukraiński prokurator generalny był bardzo skorumpowany. Z dokumentów ujawnionych przez portal The Hill wynika jednak, że dzień po dymisji Szokina amerykańscy prawnicy Burismy spotkali się z jego tymczasowym następcą i stwierdzili, że korupcja Szokina była dezinformacją.

Szukanie brudów

To nie była jedyna taka interwencja. W kwietniu 2019 r. Konstantin Kułyk, zastępca departamentu międzynarodowej współpracy prawnej w biurze prokuratora generalnego Ukrainy, powiedział w rozmowie z serwisem The Hill, że w 2017 r. chciał wraz z grupą prokuratorów dostarczyć do Waszyngtonu dowody na przestępczą działalność przedstawicieli administracji Obamy na Ukrainie. Chodziło o dokumenty dotyczące Burismy, nacisków Bidena na ukraiński rząd, szukania na zlecenie demokratów brudów na Trumpa i szefa jego kampanii Paula Manaforta, nacisków ambasady USA na sprawy kryminalne i wyprowadzenia z kraju 7 mld USD. Prokuratorzy nie chcieli podzielić się dokumentami z Narodowym Biurem Antykorupcyjnym (NABU), bo uważali, że zbyt blisko współpracuje ono z ambasadą USA, kryjącą te przestępstwa. Prokuratorzy do Waszyngtonu jednak nie polecieli, bo ambasada odmówiła im wiz. Po tym, jak wyszło to na jaw, amerykańska ambasador Marie Yovanovitch została odwołana „na konsultacje" do Waszyngtonu w maju 2019 r. Ukraiński prokurator generalny Jurił Łucenko pochwalił później jej przeniesienie.

Ten sam Łucenko wszczął śledztwo w sprawie ukraińskiej próby wpłynięcia na wybory prezydenckie w USA z 2016 r. Dwukrotnie też spotkał się (raz w Warszawie) z Rudym Giulianim, prawnikiem prezydenta Trumpa, byłym burmistrzem Nowego Jorku. Giuliani szukał dowodów na korupcję Huntera i Joe Bidenów. Odnosił się do tego skandalu na Twitterze, pisząc m.in.: „Wiemy, że skorumpowany ukraiński oligarcha wyprał 3 mln USD dla rodziny Bidenów. Ale jeszcze 3 mln do 4 mln USD zostało wyprane dla Bidena". Giuliani napisał również: „Jedna płatność opiewająca na 3 mln USD poszła do syna Bidena z Ukrainy przez Cypr i Łotwę do USA. Gdy prokurator zapytał Cypr o tę sumę, odpowiedzieli mu, że ambasada USA (obamowska) poinstruowała ich, by nie podawać kwoty". Czy te rewelacje Giuliani miał od Łucenki?

Po ujawnieniu skandalu dotyczącego rozmowy Trumpa z Zełenskim Łucenko oficjalnie ogłosił, że Hunter Biden nie zrobił niczego, co by było złamaniem ukraińskiego prawa. Można jednak uznać, że ta deklaracja może być zabezpieczeniem się na wypadek zmiany władzy w Waszyngtonie. O ile administracja prezydenta Petra Poroszenki popełniła wielki błąd, wspierając kampanię Hillary Clinton w wyborach prezydenckich z 2016 r. (ujawniając dokumenty finansowe dotyczące Manaforta), o tyle administracja Zełenskiego nie chce zaliczyć podobnej pomyłki. Co prawda USA pod rządami Trumpa wspierają Ukrainę mocniej niż za rządów Obamy, ale obecny prezydent USA pozwolił sobie na zamrożenie 400 mln USD pomocy wojskowej dla Kijowa, na tydzień przed rozmową z Zełenskim z 25 lipca. (Później pomoc odmrożono i zwiększono). Amerykańskie wewnętrzne rozgrywki polityczne mocno więc wpływają na naszego sąsiada. Prezydent Zełenski usiłuje się wyplątać z tej afery, deklarując, że nigdy nie czuł, by Trump na niego naciskał. Zapewne ma rację, bo naciski Trumpa sprawiają wrażenie dużo słabszych od ingerencji, których dopuszczał się Joe Biden.

Parkiet PLUS
Mikołajkowy prezent dla kredytobiorców od RPP. Ale nie dla deponentów
Materiał Promocyjny
Inwestycje: Polska między optymizmem a wyzwaniami
Parkiet PLUS
Czy polskie społeczeństwo w sferze finansowej postępuje uczciwie?
Parkiet PLUS
Inwestorzy nie boją się o obligacje deweloperów
Parkiet PLUS
Konsumpcja zaczyna hamować wzrost oszczędności
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Parkiet PLUS
Po dwóch latach Europejska Emerytura dała ponad 30-proc. stopę zwrotu
Parkiet PLUS
Miliardowe zyski banków. To ostatni tak dobry kwartał przed podwyżką CIT?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama