Kiedy sportowy świat toczy walkę z koronawirusem i szuka oszczędności, taka informacja musi budzić emocje. Zresztą budziłaby też przed epidemią. Kupno piłkarskiego klubu za 300 mln funtów nie zdarza się często. Sprzedaż Newcastle to była telenowela wydająca się nie mieć końca. Mike Ashley, który w 2007 r. stał się właścicielem Srok za 133 mln funtów, od kilku lat próbował bezskutecznie znaleźć kupca. Kibice zarzucali mu, że bardziej niż o interesy klubu dba o interes własny. Drużyna nie robiła postępów, balansując między Premier League a Championship. Aż przyjechał zbawca na białym koniu i lekką ręką wyłożył na stół 300 mln funtów. Trwa finalizowanie transakcji.
Arabskie derby
Formalnie właścicielem 80 proc. akcji Newcastle zostanie konsorcjum z Arabii Saudyjskiej. Ale twarzą tej inwestycji jest człowiek uważany za jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie, 34-letni Mohammad bin Salman, wicepremier i minister obrony Arabii, szósty z 25 synów króla Salmana bin Abdulaziza Al Sauda, ale pierwszy w kolejce do tronu. Ze względu na chorobę ojca de facto rządzący krajem.
Jego majątek według różnych źródeł szacowany jest na 2–7 mld funtów (fortuna całej rodziny królewskiej to około 1,3 tryliona!). W jego garażu stoją Ferrari, Lamborghini i Bugatti. Ma jacht wart 400 mln funtów, którym pływał m.in. współtwórca Microsoftu Bill Gates.
Pięć lat temu wydał 240 mln na XVII-wieczny pałac pod Paryżem, nazywany najdroższym domem świata. Jest w nim m.in. dziesięć sypialni, kino, baseny, otacza go szklana fosa, labirynt ogrodów i fontanny. Sprawił sobie też obraz Leonarda da Vinci za 360 mln. Nie powiesił go jednak w rezydencji, tylko trzyma podobno... na jachcie. Kto bogatemu zabroni.
Bin Salman spotyka się z najważniejszymi ludźmi świata, przyjaciółmi nazywa Donalda Trumpa i Władimira Putina. Od 2008 r. jest żonaty z Sarą bint Mashhoor, zwaną księżniczką Barbie. Mają czworo dzieci. Ale nie pokazuje się z nimi publicznie. – Chcę, żeby miały w miarę normalne życie – tłumaczy.