Wyścigi bez kibiców będą katastrofą finansową – ostrzega były szef Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) Max Mosley. – Wszyscy są w stanie zawieszenia, tracą pieniądze. Sezon powinien zostać odwołany, nie mamy gwarancji, że uda się go rozegrać.
Plany były ambitne. To miał być najdłuższy sezon w historii, tymczasem na razie szykuje się jedna z najkrótszych rywalizacji. Z 22 zaplanowanych rund dwie już odwołano (Australia, Monako), siedem kolejnych przełożono na nieokreślony termin (Bahrajn, Wietnam, Chiny, Holandia, Hiszpania, Azerbejdżan i Kanada), pod znakiem zapytania stoją również Grand Prix we Francji i w Belgii.
Dziś najbardziej prawdopodobny termin rozpoczęcia sezonu to 5 lipca. Na Red Bull Ringu w austriackim Spielbergu mogłyby się odbyć dwa wyścigi, na brytyjskim Silverstone, który ma przyjąć kierowców dwa tygodnie później – nawet trzy.
Chronić ludzi
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by jeden tor gościł uczestników GP więcej niż raz w roku. Teraz to pozwoliłoby ograniczyć koszty, bo większość zespołów ma swoje siedziby na Wyspach, a także zmniejszyć ryzyko związane z zakażeniem koronawirusem i choć w części uratować sezon.
Liczba osób pracujących przy GP Austrii i GP Wielkiej Brytanii ma zostać zredukowana do minimum. Zabraknie dziennikarzy, wejdą tylko operatorzy kamer. Będzie konieczność noszenia masek i zachowania bezpiecznej odległości. Wygląda na to, że tak surowe zasady będą obowiązywać podczas wszystkich europejskich rund. Na bieżąco testowani mają być kierowcy i przedstawiciele ekip.