Udana próba zablokowania rozgrywek dla krezusów wzbudziła na Wyspach ogromne emocje. Lider Partii Pracy Keir Starmer mówi o „momencie przełomowym, w którym zmienimy nasz futbol, by z powrotem postawić kibiców na pierwszym miejscu", a przewodniczący Liberalnych Demokratów Ed Davey ma nadzieję, że to „początek piłkarskiej rewolucji kierowanej przez fanów".
Ochrona dobra narodowego, jakim jest Premier League, stała się sprawą wagi państwowej i doprowadziła do zjednoczenia sił w walce ze wspólnym wrogiem. Tak błyskawicznej i silnej reakcji futbolowej społeczności właściciele Manchesteru City, Chelsea, Arsenalu, Tottenhamu, Manchesteru United i Liverpoolu się nie spodziewali.
Wizyta w ośrodku treningowym
Protesty na ulicach i przed stadionami nie ustają, mimo że cała szóstka niedoszłych secesjonistów prędko wycofała się z kontrowersyjnego projektu zamkniętych rozgrywek dla bogaczy, w których amerykański gigant finansowy JP Morgan gwarantował nagrody w wysokości co najmniej 3,5 mld euro.
W czwartek do ośrodka treningowego w Carrington wtargnęła grupa kibiców Manchesteru United. Blokowali bramę wjazdową, wejście do głównego budynku i dostęp do boiska. Przynieśli transparenty z napisami: „To my decydujemy, kiedy gracie", „Glazerowie, wynocha", „51% MUFC 20".
Odejścia amerykańskiej rodziny Glazerów, która w 2005 roku przejęła klub za 800 mln funtów, fani domagają się nie po raz pierwszy. Ostatnie z prezentowanych przez nich haseł to już jawny przekaz, że żądają większej władzy i wprowadzenia modelu niemieckiego.