Fortuna w butach

Kobe Bryant zginął na początku ubiegłego roku w katastrofie helikoptera, ale buty z jego nazwiskiem wciąż nosi najwięcej koszykarzy w NBA. Kontrakt gwiazdora z Nike wygasł dopiero teraz.

Publikacja: 02.05.2021 09:12

W ostatnim sezonie NBA co piąty zawodnik nosił buty sygnowane nazwiskiem Bryanta.

W ostatnim sezonie NBA co piąty zawodnik nosił buty sygnowane nazwiskiem Bryanta.

Foto: Bloomberg

To decyzja wdowy po Bryancie, Vanessy, i oznacza ona koniec epoki. Amerykańscy dziennikarze piszą, że jeszcze nigdy w dziejach koszykówki nie doszło do wydarzenia, które stworzyłoby na rynku tak potężną lukę. Według „Baller Shoes DB" w ostatnim sezonie NBA co piąty zawodnik nosił buty sygnowane nazwiskiem Bryanta. Dalsze miejsca zajęły inne gwiazdy ligi – LeBron James, Kyrie Ivring oraz Giannis Antetokounmpo – oraz Michael Jordan. – To nie przypadek. Mój mąż i Nike stworzyli jedne z najpiękniejszych butów koszykarskich – nie kryje Vanessa. Rodzina zdecydowała o zakończeniu współpracy, bo nie podobało się jej ograniczenie dostępności obuwia sygnowanego nazwiskiem Bryanta po jego śmierci. Bliscy koszykarza liczyli także na umowę bezterminową. – Miałam nadzieję na taką współpracę, która odpowiednio podkreśli dziedzictwo mojego męża – dodaje Vanessa.

Rzecznik prasowy Nike Josh Benedek przyznaje, że koszykarz był „ważną częścią głębokiej więzi firmy z klientami". – Popchnął nas i sprawił, że wszyscy byliśmy dzięki niemu lepsi. Nasza umowa dobiegła końca, ale Kobe pozostanie ukochanym członkiem rodziny Nike – oznajmił.

Związek Bryanta z Nike zaczął się w 2003 roku, kiedy gwiazdor porzucił Adidasa. Amerykańska firma była jego wiernym partnerem i nie odwróciła się od koszykarza, nawet kiedy ten został oskarżony o molestowanie seksualne i stracił kilku innych sponsorów. Szefowie Nike znali siłę nazwiska Bryanta. Kiedy w 2016 roku odchodził na emeryturę, w dniu jego ostatniego meczu podpisali nowy, pięcioletni kontrakt.

Buty Bryanta – jak pisze „New York Times" – początkowo wcale nie były bestsellerem. Duży wpływ na rozwój marki miały tournée po Chinach oraz sukcesy na igrzyskach olimpijskich. Popularność Bryanta rosła także, kiedy zakończył już karierę – zaczął wówczas zabierać głos ws. praw koszykarek i rozwijał biznesowe kontakty w Hollywood. Po jego śmierci na rynek trafiły limitowane edycje butów, które znikały z półek błyskawicznie. Później ich ceny na aukcjach internetowych rosły kilkukrotnie.

Koniec umowy oznacza, że 103 koszykarzy NBA poszuka nowego obuwia. Dziś 68,3 proc. z nich biega po parkiecie w sprzęcie Nike, kolejne miejsca zajmują Adidas (10,7 proc.) oraz Air Jordan (8,5 proc.). Jeszcze ważniejsze jest jednak to, gdzie zwrócą się kibice i rekreacyjni gracze. Decyzja wdowy po Bryancie może mieć wpływ na cały rynek i zmniejszyć przewagę lidera nad konkurencją.

Jordan wskazał drogę

Człowiekiem, który ustalił nowe warunki gry na rynku obuwia sportowego, był przed laty Jordan. Gwiazdor Chicago Bulls stworzył z Nike markę „Air Jordan" i od 1984 roku – projektując aż 35 różnych modeli – zarobił ponad 1,3 mld dol. Dziś buty z jego nazwiskiem noszą nie tylko koszykarze, ale także przedstawiciele innych dyscyplin. Jedną z twarzy firmy jest tenisista Roger Federer, a do zbierania sneakersów w dzieciństwie przyznał się piosenkarz Justin Timberlake.

Nike na początku lat 80. było w cieniu Adidasa i Converse'a. Właśnie buty tej ostatniej firmy zakładał Jordan w czasach akademickich. Firma podczas negocjacji nie dogadała się jednak z agentem koszykarza Davidem Falkiem, który nalegał na stworzenie dla swojego podopiecznego spersonalizowanego modelu. Ten sam problem pojawił się podczas rozmów z Adidasem. Ostatecznie wygrało Nike, a pierwszy pięcioletni kontrakt był wart rocznie 500 tys. dol.

Architektem umowy miał być Sonny Vaccaro, który nie tylko skłonił swoją firmę do zainwestowania ogromnych pieniędzy w jednego zawodnika, ale także przekonał koszykarza. Sam Jordan wspomina tamte czasy inaczej. – Tak naprawdę to zasługa George'a Ravelinga, który chodził za mną podczas igrzysk olimpijskich i powtarzał, żebym wybrał Nike – mówi, wskazując na ówczesnego szkoleniowca amerykańskiej drużyny narodowej.

„Ostatni taniec", czyli serialowy hit Netflixa o legendarnej drużynie Chicago Bulls, po temacie współpracy koszykarza i Nike tylko się prześlizgnął. Dla Jordana prawdopodobnie najważniejsze było to, aby wytłumaczyć się ze słów, którymi uzasadnił odmowę wsparcia afroamerykańskiego demokraty walczącego o miejsce w Senacie z niekryjącym rasistowskich poglądów rywalem. Słowa: „Republikanie też kupują buty" miały być żartem, a stały się hasłem pamiętanym do dziś.

Kontrakty z gigantami definiowały kariery następców Jordana. LeBron jeszcze jako nastolatek dostał oferty od Adidasa, Nike oraz Reeboka. Ta ostatnia firma oferowała podobno aż 115 mln dolarów i porozumienie było o krok. Przedstawiciele Reeboka przelecieli pół Ameryki i czekali w hotelu na podpisanie kontraktu, ale koszykarz postawił na Nike, bo chciał być jak Mike.

„Podjął taką decyzję, gdyż uznał, że Nike dostarczy mu najlepsze wzory butów. Ale wybrał ich też dlatego, że dziedzictwo było dla niego cenniejsze od kasy" – pisze w książce „LeBron S.A. Sportowiec wart miliard dolarów" dziennikarz ESPN Brian Windhorst. Faktycznie LeBron zarobił z Nike fortunę, a jedna z kampanii reklamowych, oparta na haśle „Wszyscy jesteśmy świadkami", spodobała mu się tak bardzo, że wytatuował sobie słowo „świadek" na nodze.

Pieniądze na stole

Tylko 18 koszykarzy miało w poprzednim sezonie buty podpisane własnym nazwiskiem. LeBron, Irving czy Kevin Durant zarabiają dzięki temu dziesiątki milionów dolarów rocznie. Takie wynagrodzenie to efekt stałej kwoty, premii za sukcesy, a także części zysków ze sprzedaży. 225 kolejnych zawodników NBA miało indywidualne umowy pozwalające na personalizację obuwia. Pozostali mogli pochwalić się jedynie skromnymi kontraktami reklamowymi, jeśli w ogóle.

Bryant, według „Forbesa", jeszcze w 2019 roku zarobił na kontrakcie z Nike 16 mln dol. i na liście najbardziej kasowych koszykarzy NBA ustępował tylko Jordanowi, LeBronowi, Durantowi oraz Stephenowi Curry'emu. Co będzie dalej z jego dziedzictwem oraz gigantycznymi pieniędzmi, które leżą na stole? Odpowiedź na to pytanie jest kwestią czasu.

Gra idzie o wysoką stawkę. Jeszcze w 2015 roku obuwniczy giganci zarobili na sprzedaży koszykarskich sneakersów 1,3 mld dol. Dziś, także za sprawą pandemii koronawirusa, rynek jest dwukrotnie mniejszy. Specjaliści przewidują, że najwcześniej za rok wróci on do stanu z 2019 roku, kiedy był wart 800 mln dol. Ta sytuacja oznacza nie tylko mniejsze zyski firm, ale także niższe budżety sponsorskie, czyli mniej pieniędzy dla koszykarzy.

Niewykluczone, że Vanessa Bryant zdecyduje się stworzyć własną markę obuwia, na miarę Air Jordan. Żona spełniłaby w ten sposób plany męża, który przed śmiercią spotkał się z przedstawicielami kilku agencji reklamowych, którzy przedstawiali mu projekty nowej linii sneakersów. Bryant wymarzył sobie wówczas markę o nazwie „Mamba".

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie