Komentarz poranny

Publikacja: 13.06.2007 08:39

Wydaje mi się, że zamiast komentarza wystarczyłoby poprzestać na wrzuceniu

tego wykresu 10y.gif i odesłać czytelników do Weekendowej sprzed dwóch

tygodni. Tak, to jest wykres rentowności 10-letnich obligacji USA. Tak

wczoraj rentowność ta osiągnęła wartość 5,25%. Tak, jest to poziom wyższy

od szczytu jaki został wyznaczony latem ubiegłego roku. Tak, tym samym na

wykresie dziennym można mówić o opuszczeniu kanału spadkowego, który trwał

na rynku długu od około 20 lat.

Łatwo przewidzieć konsekwencje takiego wydarzenia. Dolar się umacnia wobec

większości walut, spadają ceny akcji i cen większości towarów notowanych w

dolarach, spada wartość złotego oraz spadają ceny polskich aktywów, a więc

i spadają ceny akcji. Wprawdzie ten ostatni element jeszcze się nie

pojawił, ale giełda rusza już za chwilę i najprawdopodobniej będziemy

mieli tego potwierdzenie.

Czy wzrost rentowność obligacji musi nas obchodzić? Musi. Choćby z tego

powodu, że globalny rynek finansowy to układ naczyń połączonych. Jeśli

ktoś gdzieś oferuje inwestycje o lepszej relacji ryzyko/zysk, a przecież

wzrost rentowności obligacji w USA jest taką polepszającą się ofertą, to

kapitał będzie bardziej skłonny do angażowania się właśnie w tą inwestycję

kosztem tych, które mają gorszy układ zależności między ponoszonym

ryzykiem, a możliwym do osiągnięcia zyskiem. Zauważmy, że ostatni wzrost

rentowności w USA nie przełożył się na równie mocną zmianę rentowności

papierów choćby z emerging markets, czy nawet obligacji wysokoodsetkowych

w USA. Ostatnio zmniejszyły się spready, a więc zmniejszyła się premia za

ryzyko. Wniosek? Inwestorzy jako grupa są w tej chwili skłonni do

podejmowana większego ryzyka. Ta skłonność niestety może okazać się

zgubna, bo rynek nie będzie stale w stanie oferować wysokich dochodów.

Wysokie ryzyko to również możliwość większej straty. Zyski demoralizują, a

uczestnicy rynków mogą poczuć się zbyt pewnie. Ostatnia zmiana rentowności

obligacji w Stanach nie wywołała analogicznie dużej zmiany na innych

rynkach, co właśnie może być przejawem pewnej nonszalancji inwestorów.

Przyjdzie czas, że trzeba będzie za nią zapłacić.

Skutki przyjdą z czasem. Na dziś ważne jest to, że sesję zaczniemy

prawdopodobnie od spadku cen. Nie jest wykluczone, że przyjdzie nam

testować poziom dołka z ostatniego piątku. W sumie wielka rzecz się nie

stanie. Znacznie istotniejszy jest bowiem ewentualny test poziomu wsparcia

na 3540 pkt. Dziś raczej nie będzie on atakowany. Od wczorajszego

zamknięcia oddalony jest o 100 pkt. Skuteczny atak musiałby sprawić, że

skala przeceny na dzisiejszej sesji przekroczyłaby 100 pkt. Owszem, takie

sesje się zdarzają, ale rzadko.

Posucha związana z publikacjami danych makro powoli się kończy. Dziś

otrzymamy pierwszą porcję ważnych danych. I tak: poznamy polską inflację w

maju, a pół godziny później pojawi się dynamika amerykańskiej sprzedaży

detalicznej. Wraz ze sprzedażą poznamy dynamikę cen importu i eksportu w

USA. O 16:00 pojawi się zmiana zapasów przedsiębiorstw. Już po naszym

zamknięciu najważniejszy dziś raport - Beżowa Księga - czyli kilka słów o

gospodarce ze strony Fed. Raport ważny, choć nowości raczej tam nie

zauważymy.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów