Poniedziałek, wtorek i środa były dniami, gdy drżeliśmy o to, czy korekta osłabiająca złoego nie zamieni się w dłuższy trend. Maksymalne poziomy, jakie oglądaliśmy to 2,9020 na USDPLN i 3,8590 na EURPLN. Co spowodowało takie ruchy? Przede wszystkim tymczasowa i nagła zmiana sentymentu wobec dolara: najpierw Alan Greenspan, były szef Fed, przestrzegał przed niepewnością na rynkach wschodzących, potem z gospodarki amerykańskiej nadchodziły nieśmiałe sygnały o tym, że należy nastawiać się na wzrost stóp w Stanach na koniec roku, przy jednoczesnym zakończeniu fazy podwyżek w strefie euro. Pozwoliło to dolarowi dojść nawet do 1,3250 EURUSD.

Złoty zaczął jednak umacnianie już w środę - po danych o podwyższonej inflacji (2,3% r/r) w Polsce. Wtedy, mimo że dolar był stabilny i mocny wobec euro, złoty rozpoczął systematyczny ruch na południe. Po danych o inflacji w cenach producenta dolar pozostawał mocny wobec euro (1,3320 w czwartek), jednak w piątek skapitulował.

Maraton danych uderzył w dolara dwa razy: najpierw publikacją o CPI (0,7% m/m), później o braku wzrostu produkcji przemysłowej (prognozowano 0,2% m/m). Przyspieszyło to systematyczne umacnianie się złotego: wybicie EURUSD do 1,3370 odbywało się głównie z zyskiem dla walut rynków wschodzących: USDPLN 2,8341, EURPLN 3,7899.

Piotr Orłowski

Analityk rynków finansowych