Mimo słabych odczytów euro umacniało się wobec dolara i trend ten został zahamowany dopiero przed publikacją danych, po której sytuacja ustabilizowała się w okolicach 1,3595 EURUSD. Indeks ISM w Stanach odczytano na poziomie 56 pkt (0,5 pkt ponad prognozą), zaś jego składowe wskazują na wzrost ilości zamówień oraz spadek stanu zapasów; nie pomogło to jednak dolarowi, który stał się w ubiegłym tygodniu słaby wskutek przewartościowania oczekiwań dotyczących stóp procentowych w USA oraz powrotu apetytu na ryzyko.

Spektakularne umocnienie złotego spowodowane było prognozą inflacji przygotowaną przez Ministerstwo Finansów: przewiduje ona możliwość przekroczenia celu inflacyjnego NBP w ciągu 6 miesięcy (ostatnio zdarzyło się to w 2005 roku, gdy inflacja wyniosła 3%). MF uważa, że 2,7-2,8% to tempo wzrostu poziomu cen możliwe do osiągnięcia w grudniu. Sprawia to, że rynek znów wyczekuje na podwyżki stóp, mimo że w ubiegłym tygodniu RPP podniosła stopę referencyjną z 4,25 do 4,5%. Krzywa rentowności polskich papierów dłużnych jest dość stromo rosnąca, rynek wciąż uważa, że przed końcem roku powinniśmy zobaczyć co najmniej dwie kolejne podwyżki. Impulsem do umocnienia złotego było również odwołanie przez Ministerstwo Finansów zaplanowanego na środę przetargu obligacji 2-letnich. Powodem takiej decyzji jest niski poziom wykonania deficytu budżetowego - czyli zwiększone wpływy do budżetu państwa, spowodowane szybkim rozwojem gospodarczym.

Na rynku światowym wciąż rządzi natomiast carry trade - australijski i nowozelandzki dolar wspinają się na poziomy nienotowane wobec dolara od 20 lat. Dziś wydarzenia te były dodatkowo wspierane przez zwiększenie różnicy między rentownościami papierów dłużnych w Stanach a na antypodach. Rekordowe poziomy zostaną najprawdopodobniej przekroczone za dwa miesiące, gdy Reserve Bank of Australia postanowi podnieść stopę procentową do poziomu 6,25%. Na razie jednak z carry korzysta również nasza waluta, a końca apetytu inwestorów na ryzyko nie widać.

Analityk rynków finansowych

Piotr Orłowski