Mimo bardzo spokojnej sesji, spowodowanej świętem w USA, ceny ropy wzrosły niemal do 72 USD. Na rynku mówi się o rosnącej premii za ryzyko, po zamachach lub też próbach zamachu w Anglii i w Jemenie. Z pewnością jest to dobry pretekst, jednak cenami ropy rządzą teraz raczej fundamenty, chociaż rzecz jasna wynika z nich także ogólny sentyment. Wenezuelski minister ds. ropy wypowiedział się w tym samym tonie, co reszta oficjeli z organizacji OPEC, a więc że nie ma powodów, by podwyższać wydobycie, ponieważ ilość surowca na świecie jest wystarczająca. Rosnące niemal bez przerwy ceny świadczą o tym, ze nie ma on racji. Tymczasem w Dubaju ma zostać uruchomiony handel kontraktami terminowymi na bliskowschodnią odmianę ropy naftowej. Jest to przełomowy - żeby nie powiedzieć historyczny - moment dla rynków finansowych. Dotychczas tamtejszy rząd uważał spekulację za szkodliwą dla przemysłu naftowego, a ponadto sprzeciwiającą się zasadom religii. Nowe kontrakty będą konkurencją dla kontraktów na Brent oraz WTI.

Ceny złota poruszały się w wąskich zakresach, ważne dla tego rynku będą piątkowe dane z USA. Będą one decydujące dla dolara amerykańskiego, a wszystko co dotyczy USD, tyczy się także rynku złota.

Ceny miedzi utrzymują się w konsolidacji, w dłuższym terminie możliwa jest kontynuacja trendu wzrostowego. Zapasy miedzi zgromadzone w magazynach stopniowo maleją, szczególnie w Londynie, który obok Szanghaju i Nowego Jorku jest głównym punktem dostaw metalu. Obecnie londyńskie zapasy wystarczyłyby żeby zaspokoić światowe zapotrzebowanie przez 3 dni, co stanowi najniższy stan od 8 miesięcy.

Mimo gorszych danych makro z Australii tamtejsza waluta wciąż jest mocno kupowana, podobnie zresztą jak NZD. Perspektywa zarobku na różnicy stóp procentowych wydaje się być silniejsza od innych względów. Ponadto dziś dane z Japonii po raz kolejny pokazały brak wzrostu, co sprawia że BoJ niechętnie będzie podnosił stopy procentowe.