Skala spadku nie musi być duża, bo wspomniane minusy na amerykańskich kontraktach są niewielkie. Nie start jest tu jednak najważniejszy. Pojawia się bowiem pytanie, czy wczorajszy wzrost cen dziś będzie kontynuowany. Można przypuszczać, że skala wzrostu ma szanse być powiększona, a więc mogą pojawić się nowe maksima trendu zapoczątkowanego w lipcu, choć wątpię, by była to sesja podobna do wczorajszej. Dziś kierunek zmian prawdopodobnie nie będzie już taki jednostajny. W związku z tym zakładam, że nie dojdzie do ataku na kwietniowe szczyty. Tym bardziej, że w kontekście technicznym bardziej nas interesuje sytuacja na WIG20. Dopiero pokonanie przez indeks szczytu z kwietnia będzie miało znaczenie na przyszłość. Składa się na to fakt, że obecnie indeks jest poniżej kontraktów, a i sam szczyt indeksu w kwietniu (2619,13) jest powyżej szczytu kontraktów(2600 lub 2597 dla samej serii U). Zatem jeśli kontrakty będą już na nowych rekordach trendu, indeks nadal może ich nie notować. Jeśli więc bierzemy pod uwagę w większym stopniu zmiany na indeksie, to pojawienie się dziś rekordów jest mało prawdopodobne.
Indeks ma miejsce na wzrost o 30-40 pkt. bez wzbudzania większych emocji. Później zapewne zacznie się główkowanie, bo w okolice kwietniowych dołków zajdą ceny kontraktów. Co ciekawe, w przypadku indeksu w okolicy nieco poniżej 2580 pkt. biegnie linia pociągnięta po szczycie z kwietnia, a równoległa do dołków z maja i lipca oraz lokalnego szczytu z lutego (mała formacja podwójnego dna). Wspominałem o niej w ostatniej „Weekendowej…”. Potencjalnie jest to poziom, który także może powstrzymać zwyżkę.
Czy powstrzyma? To się okaże. Pamiętajmy bowiem, że niezależnie od tego, jak mocno i wyraźnie nie wyglądałyby potencjalne poziomy oporu, to w trakcie zwyżki cen nie one są najważniejsze. Tu zawsze pierwsze miejsce zajmuje analiza zmian cen względem wsparć. Pierwsze znajduje się na piątkowym dołku. Zatem nawet jeśliby dziś ceny zakończyły dzień pod poziomem wczorajszego zamknięcia, ale ponad piątkowym minimum, to jeszcze nie byłoby na co reagować. To to piątkowe minimum będzie weryfikować naszą ocenę rynku, a nie zabawy przy szczytach z kwietnia.