Pozostajemy więc z uczuciem niedosytu i przeświadczeniem, że sprawa wsparcia w okolicy dołka z 30 lipca nie jest rozstrzygnięta. Do przełamania doszło przed południem, później spadek cen nie został zdynamizowany, ale podaż odpuściła.
Na początku było to tylko utrzymanie się cen tuż pod wsparciem, a później wykres powrócił nad poziom 2464 pkt. Do pełnej negacji spadku brakowało wyjścia ceny na nowe szczyty dnia. Do końca sesji to się nie udało. Udało się za to utrzymać rynek nad wsparciem, co sprawiło, że przedpołudniowa zmiana nastawienia z pozytywnej na neutralną (czy też na negatywną, która także wtedy mogła być uzasadniona) nie zyskała potwierdzenia. Dzień zakończyliśmy więc powrotem do nastawienia pozytywnego.
Nie bez znaczenia jest także tło tych wydarzeń. Opisane tu zmiany cen miały miejsce przy niewielkiej aktywności. Obrót po całej sesji wyniósł niespełna 750 mln złotych. To wynik kiepski jak na pojawienie się sygnału ważnego w średnim terminie. Sygnał nie został więc potwierdzony ani przez wyraźną przewagę podaży, ani przez aktywność. Są to okoliczności podważające siłę sprzedających.
Odbicie w końcówce sesji nie było na tyle silne, by wynieść ceny na szczyty sesji, tak więc nie została w pełni zanegowana ostatnia fala spadku cen. Może się wobec tego okazać, że rynek jeszcze raz będzie walczył w pobliżu wsparcia. Obecnie tym wsparciem jest wczorajszy dołek.
Zachowanie podaży nie jest przekonujące. Co ciekawe, podaż nie atakuje wtedy, gdy ma ku temu powody. W środę pojawiły się kiepskie informacje dotyczące wielkości deficytu amerykańskiego bilansu handlowego, a wczoraj drugi raz z rzędu okazało się, że nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych jest wyraźnie więcej, niż oczekiwano.