„Każdy dzień kryzysu w Europie i spowolnienia w USA sprawia, że prawdopodobieństwo wdrożenia kolejnego planu luzowania ilościowego rośnie." To słowa współzarządzającego funduszem Pimco Mohameda El-Eriana. Co do programu luzowania ilościowego czyli QE3, to rozbudzone w ostatnich dniach nadzieje po rozczarowaniu raportem z rynku pracy, chyba gasną. Optymistów (o ile faktycznie tak można określić oczekujących na działania Fed, bo w końcu te działania wynikałyby z trudności gospodarki) rozczarował wczoraj szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej podtrzymujący dotychczasową retorykę dotyczącą możliwości ponownie skupu obligacji. Ben Bernanke w swoim wystąpieniu stwierdził, że Fed monitoruje sytuację i, jeśli zajdzie taka konieczność, przystąpi do działania. Takie postawienie sprawy jest zgodne z tym, co jest mówione od miesięcy. Część uczestników rynków liczyła, że ostatnie dane z rynku pracy miałyby być podstawą do wyraźniejszego sygnału przychylności dla nowego planu luzowania ilościowego. Nic takiego nie miało miejsca. Stąd efekt i spadek cen amerykańskich akcji. W konsekwencji indeksy zakończyły dzień niewielkimi zmianami względem środowego zamknięcia (w różnych kierunkach), a przecież sesja rozpoczęła się optymistycznie.
Ten optymistyczny początek notowań w USA był wywołany decyzją chińskiego banku centralnego obniżającego stopy procentowe. Ta decyzja poprawiła notowania, choć mnie osobiście bardziej martwi fakt, że władze Chin został zmuszone do działań wspierających gospodarkę. Osłabienie wpisuje się w spowolnienie dotykające większości gospodarek na świecie. Czy Chińczycy będą pierwszymi w nowej fali wsparcia ze strony banków centralnych? Część analityków sądzi, że tak. Kto wie, sytuacja może faktycznie się pogorszyć na tyle, że banki centralne będą zmuszone do działań. Problem w tym, że ich wpływ na gospodarkę maleje. Mówi się wręcz o wyczerpaniu się możliwości ze strony polityki monetarnej. Sama możliwość skupu obligacji powoli staje się mało atrakcyjna.
Wczorajsze mieszane zakończenie notowań pojawiło się po silnym środowym wzroście cen w USA. Nadal rynki mają szansę na powiększenie tej zwyżki. Dla nas ważne jest to, czy w efekcie tej zwyżki pojawią się sygnały techniczne. Indeks WIG20 jeszcze w środę naruszył poziom 2100 pkt. Kontraktom zabrakło sił. Zresztą nie o naruszenie przecież chodzi. Pokonanie poziomu 2100 pkt. będzie sygnałem utraty przewagi przez podaż. Środowe notowania zakończyliśmy wystarczająco wysoko, by możliwość ataku na opór była realna. Początkowe osłabienie nie powinno być tak duże, by te szanse zupełnie zniwelować.