Dobrze na NewConnect i Catalyst nie będzie

Nie wiem, czy Państwo brali udział ostatnio w jakiejś ofercie private placement, ale w dzisiejszych czasach wygląda to nieciekawie.

Aktualizacja: 11.02.2017 12:41 Publikacja: 16.09.2013 06:07

Michał Masłowski, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych

Michał Masłowski, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

Aby się dowiedzieć, jaki jest najważniejszy parametr oferty obligacji, czyli oprocentowanie, należy wpierw zadeklarować, ile chce się na inwestycję wyłożyć. Nie wiem, jakim cudem inwestorzy mają stwierdzić, czy oferta jest atrakcyjna, skoro nie można poznać oprocentowania.

Dochodzi do absurdalnej sytuacji, że aby się jednak dowiedzieć wszystkiego i móc ocenić atrakcyjność inwestycji, należy wpierw zadeklarować kwotę, którą chce się przeznaczyć na tę inwestycję. Widzicie Państwo ten paradoks? Zasadniczo najpierw powinna być oferta, potem ocena tej oferty na podstawie wszystkich danych, a na samym końcu decyzja. A nie na odwrót. OK. Inwestor niezobowiązująco może wyrazić zainteresowanie, aby wyciągnąć od autoryzowanego doradcy kluczowe parametry oferty i potem się z tego wycofać. Tylko czy oto w tym wszystkim chodzi?

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki obrót sprawy nie wynika ze złej woli autoryzowanego doradcy, który chce utajnić dane. Nic podobnego. Przecież on chce, działając w imieniu klienta, sprzedać obligacje. A więc przynajmniej teoretycznie powinien w atrakcyjny sposób przedstawić inwestorom komplet informacji. Niestety, doradca musi działać zgodnie z prawem, które obecnie zabrania niemalże wszystkiego. Dochodzi do sytuacji odwrotnej, w której to inwestor musi być już solidnie zdeterminowany, żeby się dowiedzieć wszystkiego o danej ofercie. Paranoja.

Nie wiem, czy intencją ustawodawcy, który ograniczył do 149 liczbę podmiotów, którym może zostać przedstawiona oferta prywatna, była taka ciuciubabka. Domyślam się, że intencją było jednak to, aby faktycznie nie ogłaszać wszystkich możliwych szczegółów publicznie, nie reklamować nachalnie oferty, nie wysyłać mailingów do szerokiej rzeszy inwestorów ze szczegółami oferty. To nie byłby wówczas private placement, tylko zwykłe IPO, które, jak wiemy, jest obostrzone trochę innymi przepisami.

Ale czy naprawdę nie można posłać w świat informacji, że autoryzowany doradca planuje ofertę prywatną spółki z konkretnej branży i ramowe parametry oferty? I już potem zainteresowanym osobom w prywatnych rozmowach przedstawiać szczegóły? Zgodnie z obowiązującym prawem okazuje się, że niestety nie można.

Ciemno widzę w dłuższym terminie przyszłość kolejnych takich ofert na NewConnect i Catalyst, jak to inwestorzy będą musieli ciągnąć za język autoryzowanych doradców. Taki stan rzeczy prędzej czy później odbije się na kondycji rynku. Inwestorzy nie będą mieli ochoty bawić się w chowanego z doradcami i pójdą tam, gdzie pozyskanie informacji nie będzie wymagało ponadprzeciętnego zaangażowania.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów