Livetrading, czyli jak brokerzy edukują swoich klientów

Inwestowanie na żywo na oczach kilkudziesięciu obserwatorów to ciekawy i praktyczny sposób uczenia sztuki spekulacji. Krajowi brokerzy coraz częściej organizują takie wydarzenia, ale nie zawsze stają na wysokości zadania.

Aktualizacja: 11.02.2017 09:18 Publikacja: 12.11.2013 14:01

Piotr Zając

Piotr Zając

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Wybrałem się w ubiegłym tygodniu na sesję livetradingu organizowaną przez jednego z wiodących polskich brokerów foreksowych. Niewtajemniczonym przypominam, że są to szkolenia dla klientów, podczas których prezentuje się na żywo, jak handlować na FX, by zwiększyć swoje szanse na wypracowanie zysku. Główne tematy poruszane podczas takich sesji to metody otwierania pozycji, sposoby ustawiania zleceń stop loss i take profit, strategie inwestycyjne, a także psychologiczne pułapki czyhające na każdego gracza.

Nie ukrywam, że idea edukowania poprzez praktykę bardzo mi się podoba. Uważam bowiem, że potencjalny słuchacz więcej wyniesie z wykładu, na którym oprócz slajdów zapełnionych złotymi zasadami i długich wywodów prowadzącego, zobaczy jak wygląda platforma transakcyjna, jak zachowują się kursy, jakie przełożenie na zmiany stopy zwrotu ma wysokość dźwigni, a po części poczuje też dreszczyk emocji związany ze spekulacją. Doznania praktyczne na dłużej utrwalają się w naszych głowach niż suche wywody ekspertów. Livetrading wydaje się więc fajnym pomysłem, który niewątpliwie może sprawić, że odsetek przegrywających na FX będzie stopniowo ulegał zmniejszeniu. Niestety z realizacją pomysłu jest już trochę gorzej.

Szkolenie, w którym miałem przyjemność uczestniczyć odbyło się w sali jednego z warszawskich kin. Rozpoczęło się o 17, a zgromadzeni uczestnicy zajęli mnie więcej 2/3 miejsc. Frekwencja była duża, na co wpływ mógł mieć fakt, że udział był całkowicie darmowy. Swoją drogą miło ze strony organizatora, że jest wierny idei bezpłatnego dostępu do wiedzy.

Już na starcie dowiedzieliśmy się, że ów livetrading nie do końca jest „live". Prowadzący szkolenie dysponują bowiem rachunkami demo, które zasilone są wirtualnymi kwotami rzędu 50 000 zł. Nie ma prawdziwych pieniędzy, nie ma więc prawdziwych emocji. Nie przekreśla to oczywiście sensu szkolenia, ale z pewnością odbiera mu lwią część tego psychologicznego smaczku, który towarzyszy traderom, gdy angażują na rynku realny kapitał.

Szkolenie prowadzone było przez dwóch ekspertów, którzy od lat związani są z rynkami finansowymi i są biegli w inwestycyjnym rzemiośle. Jeden „tradował" na kontraktach walutowych, drugi na surowcowych. Obaj wyjaśnili tajniki funkcjonowania swoich rynków i podawali przyczyny, dla których decydowali się na otwarcie danej pozycji. Przykładowo – pojawianie się świecy z długim górnym cieniem na godzinowym wykresie ropy naftowej było sygnałem do otwarcia krótkiej pozycji. Posiadanie jasnych reguł gry to jeden z najważniejszych elementów spekulacji. Eksperci nie wyjaśnili jednak, dlaczego stosowali właśnie takie reguły. Zabrakło mi więc najważniejszego – dowodu, że stosowane podejście daje nam przewagę na rynku. Jeśli wchodzimy na rynek z planem, ale nie wiemy jak ten plan sprawdzał się w przeszłości, to niestety, ale zdajemy się na łaskę przypadku. Myślę, że należy uczyć przyszłych traderów, że na rynek powinni przychodzić z dokładnym planem postępowania i uzasadnieniem (na podstawie testów historycznych), że ich postępowanie jest w stanie pokonać rynek. Dzięki temu łatwiej będzie im zachować dyscyplinę i nie ulegać emocjom. I nie chodzi mi tu o poszukiwanie św. Graala, bo nie istnieją metody, które sprawdzają się w 100 proc. Chodzi mi o wypracowanie metod, które dają nam statystyczną przewagę. Pamiętam jak uczestniczyłem w sesji livetradingu Birger Schäfermeiera, który na żywo obracał rachunkiem o wartości 1 mln euro. Każdą decyzję, którą podejmował wyjaśniał na bazie statystyk z przeszłości. Przykładowo – jeśli na wykresie pojawiła się luka spadkowa i do południa nie została domknięta, trader otwierał określoną pozycję przy zachowaniu konkretnego stosunku zysku do ryzyka. Według jego statystyk takie zachowanie rynku w ponad 60 proc. przypadków skutkowało ruchem o określonej wielkości w określonym kierunku. Miał więc schemat postępowania bazujący na korzystnych wynikach z przeszłości. Dzięki temu był w stanie jednocześnie tradeować, trzymać nerwy na wodzy i prowadzić wykład.

Cała sesja trwała około trzech godzin. Oprócz pokazów tradingu eksperci opowiadali o psychologii inwestowania i różnych strategiach inwestycyjnych. Ograniczenie czasowe sprawiło jednak, że każdy temat został tylko powierzchownie potraktowany. Myślę, że lepiej zająć się jedną kwestią dokładnie, niż kilkoma po łebkach.

Zdaje sobie sprawę, że sesje livetradingu to dopiero raczkujący temat na naszym rynku, więc program szkoleń będzie się zmieniał i dopasowywał do potrzeb uczestników. Pewnie dlatego po szkoleniu zebrano ankiety, w której każdy słuchacz mógł przedstawić swoje wrażenia po szkoleniu. Mam nadzieje, że kilka moich skromnych uwag też przyda się podczas ustalania przebiegu przyszłych sesji livetradingu.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów