Już za niespełna rok, 3 lipca 2016 r., wejdą w życie przepisy Market Abuse Regulation (MAR), drastycznie przekształcając podstawowe zasady raportowania spółek w Polsce. Choć nowy system nie jest jeszcze kompletny (czekamy na nowelizację ustaw i wydanie rozporządzeń, a także na kolejne wytyczne ESMA), to problematyka nadchodzących zmian już dotarła do świadomości spółek, które poważnie traktują swoją strategiczną relację z inwestorami.
Dowodem na to jest interesująca dyskusja, jaka wywiązała się podczas ostatniego Kongresu Relacji Inwestorskich zorganizowanego przez Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych. Zalążkiem dyskusji był tworzony przez środowisko rynku kapitałowego Ogólny Standard Raportowania 1, a główny front podziału opinii utworzył się pomiędzy przedstawicielami największych spółek giełdowych a reprezentantami działów IR innych, mniejszych emitentów. Z jednej strony padały pytania o zasadność tworzenia kolejnego zestawu regulacji, a z drugiej wyraźne obawy, że bez regulacyjnego wsparcia (choćby było ono, jak OSR, jedynie na poziomie samoregulacji środowiskowej) większość spółek może mieć duże problemy z poruszaniem się w gąszczu nowych przepisów i ze sprostaniem wymaganiom nadzorcy.
Dyskusja zdaje się potwierdzać moje przewidywania odnośnie do możliwych strategii, jakie przyjmą różne grupy spółek po wejściu w życie MAR, które przedstawiałem podczas Kongresu Prawników SEG w lutym 2015 roku i kolejnych konferencji poświęconych nowemu kształtowi systemu giełdowego compliance. Jestem przekonany, że większość spółek zachowa się zgodnie z jednym z czterech scenariuszy.
Pierwsza grupa (moim zdaniem nieliczna, choć życzyłbym sobie pomyłki w tej kwestii) to emitenci, którzy dobrze wykorzystają najbliższy rok, by solidnie przygotować się do nadchodzących zmian. Te spółki wykorzystają czas na gruntowną analizę swojej specyfiki biznesowej, dotychczasowego modelu raportowania oraz oczekiwań inwestorów i na tej podstawie opracują Indywidualne Standardy Raportowania.
Druga grupa to te spółki, których zarządy cechuje wysoka skłonność do chwalenia się. Mogą one uznać, że dla inwestorów istotną informacją jest niemal każdy fakt z życia spółki i z jej otoczenia. Ci emitenci mogą zalać inwestorów ogromną liczbą raportów o mało ważnych sprawach. W ten sposób można co prawda zredukować ryzyko niepodania do wiadomości publicznej informacji cenotwórczej, ale jednocześnie naraża się wszystkich odbiorców na chaos informacyjny.