Pracowitą końcówkę tygodnia zafundowała rynkom Ameryka: o 14.30 pojawi się hit dnia, czyli wskaźnik zatrudnienia w sektorze pozarolniczym we wrześniu - non-farm payrolls (NFP). Inwestorzy czekali na niego już od września, czyli od ostatniego posiedzenia Fed. Wartość NFP, plus kilka innych mniej istotnych danych z rynku pracy, może zadecydować, czy Rezerwa Federalna podniesie stopy procentowe w grudniu, czy może już w październiku. Jeśli NFP przekroczy 200 tys., wzrośnie wynagrodzenie, a stopa bezrobocia pozostanie bez zmian, pojawi się ryzyko inflacji, z którym Fed będzie musiał powalczyć. Podwyżka stóp oznacza rewolucję: zmniejszają się zyski z giełdy, spada dywidenda, a kapitał przepływa na rynek obligacji.
Fed będzie mógł komentować wskaźniki na gorąco.
Wystąpienia jego członków zaczną się już o 14.00, a potem mniej więcej co dwie godziny będą pojawiali się kolejni. O ile poglądy większości Rezerwy Federalnej są już znane, największe znaczenie mają opinie niezdecydowanych, takich jak Stanley Fischer, który zabierze głos o 19.00 naszego czasu. Przy niejednoznacznym Fed, ich głos przechyli szalę w jedną lub w druga stronę. Wczoraj John Williams, szefa Fed z San Francisco, twierdził, że podwyżka stóp jest możliwa nawet w październiku.
Stopy stopami, jednak życie na nich się nie kończy.
Na giełdach wiele się dzieje, czasem niezależnie od tego, co zrobi Fed. Wczoraj tuzy amerykańskiego rynku zaaplikowały inwestorom sporą dawkę adrenaliny: spady notowania Apple po niespodziewanej obniżce zamówień układów scalonych na IV kwartał. Ostro zjechał Twitter – inwestorom nie spodobała się informacja, że współzałożyciel i tymczasowy CEO Jack Dorsey raczej zostanie na stałe na tym stanowisku i prawdopodobnie nadal będzie kierował też drugą firmą – Square. Nie tylko Rezerwa Federalna ma patent na thrillery.