O ile jeszcze na początku tygodnia cena złota oscylowała w rejonie 1170 USD za uncję, o tyle już pod koniec tygodnia za uncję tego kruszcu trzeba było zapłacić około 1230–1240 USD.

Zwyżka notowań złota miała główną przyczynę w słabości amerykańskiego dolara. Waluta ta wyraźnie traciła na wartości ze względu na niknące prawdopodobieństwo rychłych podwyżek stóp procentowych w USA. O ile jeszcze parę tygodni temu sądzono, że kolejne podniesienie stóp może nastąpić już w marcu, o tyle obecnie wielu inwestorów jest zdania, że Rezerwa Federalna poczeka z zacieśnianiem polityki monetarnej nawet do przyszłego roku. Zresztą, sami przedstawiciele Fedu zaznaczali, że sytuacja w globalnej gospodarce od grudnia 2015 r. wyraźnie się pogorszyła i że będą oni musieli wziąć to pod uwagę i dostosować decyzje do nowych uwarunkowań.

Dodatkowym wsparciem dla cen złota były zniżki indeksów akcji, które przyciągały inwestorów do tej „bezpiecznej przystani". Emocjonalna ucieczka od ryzyka była więc ważnym motorem wzrostu cen złota. Tymczasem nie były nim czynniki fundamentalne: popyt na ten kruszec w formie fizycznej wciąż jest przytłumiony. Nie jest wykluczone, że nieco się on zwiększy po powrocie Chin na rynki finansowe po obchodach Nowego Roku – ale historia pokazuje, że nie musi się tak stać.