Amerykański bank centralny podniósł stopy procentowe o 25 bp, co było oczekiwane przez rynek. Pewnym zaskoczeniem jest zmiana nastawienia w kierunku bardziej jastrzębim. Wyraża to mediana przewidywań członków FED co do podwyżek stop procentowych. Najnowsze oczekiwania wzrosły do 1,375 proc. z 1,125 na koniec 2017 roku i do 2,125 z 1,875 na koniec 2018 roku. Zmianę retoryki można próbować nazwać pierwszym krokiem w kierunku zmiany podejścia FED z „data dependent" na „forward looking". Według Janet Yellen członkowie FOMC w swych prognozach uwzględnili luźniejszą politykę fiskalną planowaną przez nowy gabinet, co przekłada się na wyższe prognozy wzrostu gospodarczego, inflacji i stóp procentowych. Na obecnym etapie cyklu koniunkturalnego, przy stopie bezrobocia poniżej poziomu naturalnego, gdzie niewykorzystany zasób pracy jest raczej niewielki, stymulacja fiskalna nie jest niezbędna dla dalszego obniżania bezrobocia. Powinna być ona skierowana na podwyższanie wydajności pracy, na czynniki podażowe w gospodarce.
Po posiedzeniu FED rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich wróciły na tegoroczne maksima, umocnił się dolar. Takie otoczenie, historycznie, nigdy nie było pozytywne dla emerging markets, do których zalicza się też polski rynek. Dodając do tego wzrost inflacji w najbliższych miesiącach, pochodzący głównie z efektów bazy, wydaje się, że wciąż istnieje potencjał na wyższe rentowności i mocniejszego dolara.
W dłuższej perspektywie taki ruch powinien działać hamująco dla wzrostu gospodarczego w USA. Mimo słabszego sentymentu obecnie uważam, że rynki obligacji będą ciekawym pomysłem inwestycyjnym w 2017 roku.
Paweł Kowalski
Zarządzający TFI PZU