System emerytalny to oczywiście nie tylko PPK, ale także OFE. Reforma wciąż nie została dokończona. Jak duży jest to problem?
Jest to kolejna przeszkoda w udanej realizacji PPK. Problem OFE wciąż jest nierozwiązany i tak na dobrą sprawę nie wiemy, na czym stoimy. Wiarygodność państwa w gwarantowaniu tego, że pieniądze w PPK są nienaruszalne, tym samym też jest wystawiana na próbę. Warto jednocześnie zwrócić uwagę, że rząd, prezentując Nowy Ład, trochę się zapętlił. Zwolnienie dochodów z podatku do 30 tys. zł przekreśla ideę i sens ekonomiczny OFE z opłatą przekształceniową. Nie wiadomo, co teraz z tym zrobić. Szczęśliwie sytuacja budżetowo nie jest tak dramatyczna, jak można się było wcześniej spodziewać. Wydaje się, że teraz za bardzo nie ma pomysłu na to, co zrobić z pieniędzmi z OFE. Tymczasem portfele OFE są obecnie niezwykle agresywne. Przypominają najbardziej agresywne fundusze akcji. W ostatnim roku zarabiały, natomiast jeśli trend się zmieni, to może się pojawić kolejny problem, bo też skurczyłaby się wartość aktywów zgromadzonych w OFE. Mamy więc duży kłopot. Z punktu widzenia stabilności finansowej najlepiej, żeby OFE zostały przekształcone w fundusze inwestycyjne, ale nieobarczone opłatą. Dopiero w momencie, w którym chcielibyśmy skorzystać ze zgromadzonych tam pieniędzy, powinniśmy zapłacić podatek od zysków. Nie ma jednak do tego woli politycznej, politycy też chyba mają inne sprawy na głowie. Nie wiadomo, czy w ogóle ten problem zostanie rozwiązany w tej kadencji Sejmu.
Ktoś może jednak dojść do wniosku, że pieniądze z OFE mogą się kiedyś przydać. W końcu odbudowujemy gospodarkę, niewiadomą jest kolejna fala koronawirusa, jest Polski Ład. Gdzieś te pieniądze trzeba znaleźć.
Zgadza się. Tak to faktycznie może wyglądać. Cały czas powtarzam, że jest na to inny sposób. Pieniądze można przecież znaleźć poprzez sprzedaż spółek Skarbu Państwa na giełdzie. Są wszak spółki, w których Skarb Państwie nie musi być udziałowcem albo nie musi posiadać aż tak dużych udziałów. Wiemy jednak, jakie są warunki polityczne. Zwrócę przy tym uwagę na jeszcze jeden fakt. Społeczeństwo, szczególnie bardziej zamożne osoby, zakłada własne fundusze emerytalne w prosty sposób. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na rynku mieszkań. Narracja jest bardzo prosta. Skoro są tak niskie stopy procentowe, RPP i prezes NBP dają do zrozumienia, że nie należy się spodziewać szybkich podwyżek, a dodatkowo mamy ujemne realne stopy procentowe, to ludzie kupują to, co znają i co do tej pory przynosiło i dalej przynosi zyski. Kupujemy więc mieszkania, chociaż za tym też często nie idzie żadna pogłębiona analiza. Pieniądz wypływa więc z sektora finansowego do nieruchomości, ale to już zaczyna pachnieć poważną bańką cenową. Mamy wiele czynników ryzyka, które mogą się zmaterializować. Pojawiają się też sygnały, które pokazują, że rentowność najmu długoterminowego wyraźnie spadła. Pojawiają się problemy ze znalezieniem wynajmujących, a ceny mieszkań poszły jednak do góry.
Rynek kapitałowy jest jednak jednym z wygranych pandemii. Na giełdzie mamy podwyższone obroty, na rynku pojawiają się nowe osoby. Prawdziwa „ulica" jeszcze nie weszła na rynek?
Wchodzi, ale nie jest to jakiś bardzo mocny ruch. Wydaje mi się, że ci, którzy mają większe oszczędności, szukają okazji gdzie indziej, a nie na giełdzie. Myślę jednak, że kapitał ten powróci na rynek finansowy w momencie, gdy okaże się, że w sferze realnej też czai się mnóstwo zagrożeń. Rynek finansowy jest jednym z niewielu, gdzie można zarabiać, kiedy w sferze realnej dzieje się coraz gorzej. Wzrost zmienności, który mieliśmy w ostatnim czasie i który w dłuższym okresie powinien z nami pozostać na rynku kapitałowym, będzie korzystny dla rynku. Zmienność to oczywiście rodzaj ryzyka, ale jest to też okazja do zarobku.