Lincolny tej serii to wciąż żywe dowody potęgi amerykańskiej motoryzacji, stworzone po to, by zachwycać, zaspokajać zmysły i bić na głowę europejskich producentów pod kątem luksusu i jakości wykonania. Założona w 1917 roku marka jest, obok Cadillaca, elitą luksusowych samochodów zza oceanu. Jej nazwą założyciel firmy Henry Leland oddawał hołd prezydentowi Abrahamowi Lincolnowi.
Pierwszy z serii był Continental Mark II, debiutujący w 1956 roku, który doczekał się wielu następców, brylujących na drogach przez kolejne cztery dekady, aż do lat 90. Model Mark V z lat 1977–1979, choć nie ostatni, jest jednak wyjątkowy. Jak zgrabnie ujęto to w opisie na stronie Giełda Klasyków, „był ostatnim w przedkryzysowym stylu i zakończył pewną epokę w amerykańskiej motoryzacji". Licząca pięć metrów i 85 centymetrów długości i ponad dwa metry szerokości, odważnie stylizowana, dwudrzwiowa limuzyna to istny salon na kółkach. Mieści wygodnie sześciu pasażerów. Klimatyzacja, elektryczne sterowanie foteli, szyb i lusterek, tempomat to oczywista oczywistość. Do tego dochodzą otwierane reflektory z funkcją doświetlania zakrętów.
Samochód napędzały potężne motory V8, do wyboru o pojemności 6,6 oraz 7,5 litra i mocy odpowiednio 168 i 211 KM. Trzybiegowy automat przenosi ją na tylną oś. I wóz płynie niczym wielki, pluszowy krążownik. Takie doznania zapewnia też egzemplarz oferowany w ogłoszeniu i prezentowany na zdjęciach. To Lincoln Continental Mark V, rocznik 1978 z przebiegiem 96 000 km. Pod maską silnik o pojemności 6600 cm. „Samochód ma bardzo mały przebieg. W moim posiadaniu jest od 10 lat. Od razu po sprowadzeniu samochód został zakonserwowany oraz położony został nowy przepiękny metaliczny lakier (według kodu oryginału). Samochód garażowany, używany bardzo sporadycznie w lato. Nigdy nie wynajmowany" – pisze właściciel. Swoje cacko wycenił na 47 000 zł.