Czytelnicy i znajomi często pytają mnie, jakie dzieła młodych artystów opłaca się kupić na inwestycję? Panuje opinia, że lokowanie pieniędzy w obrazy to doskonała inwestycja alternatywna. Ludzie proszą mnie o radę.
Przypomnę, że aukcje młodej sztuki zaczęto organizować w 2008 roku. Wtedy krajowy rynek sztuki ostro przyhamował po globalnym kryzysie finansowym. Aukcje z niskimi cenami 500 zł zachęcały do kupowania. Dzięki tym aukcjom rynek miał się odrodzić.
Sprzedawano prace artystów urodzonych przede wszystkim w latach 80. i 90. minionego wieku. Aukcje te zdominowały rynek. W 2019 roku 42 proc. wszystkich dzieł sprzedanych na krajowych aukcjach to była młoda sztuka. Jest ona cenowo dostępna. Średnia cena na tych aukcjach w ubiegłym roku wyniosła ok. 1,9 tys. zł.
Kiedy na aukcję
Zatem na jakich obrazach najlepiej zarobimy, sprzedając je za 10–20 lat? Warto najpierw uświadomić sobie, jacy powojenni malarze licytowani są na aukcjach i dlaczego. Klasycy powojennej sztuki zaczęli wchodzić na aukcje dopiero w tym stuleciu. Dopiero po 2000 roku zaczęto licytować dzieła np. Jerzego Nowosielskiego lub Henryka Stażewskiego.
Hossa na obrazy Fangora to praktycznie ostatnie dziesięciolecie. Organizatorzy aukcji długo nie interesowali się obrazami np. Jaremianki, Andrzeja Wróblewskiego czy Edwarda Krasińskiego.