Pierwotnie grupa planowała zainwestować w tym roku 102 mln zł. Ostatecznie jednak wydatki będą niższe o około 18 mln zł. – Bardzo ciężko jest teraz pozyskać pieniądze na inwestycje. Nie będziemy robić emisji akcji przy takim rynku. Z kolei banki nie są zbyt skłonne do udzielania długoterminowych kredytów – mówi Mariusz Wojdon, wiceprezes Almy Market. Dodaje, że zarząd rozważa skorzystanie z alternatywnych źródeł finansowania. – Mamy sporo niezabezpieczonych nieruchomości, których możemy się pozbyć i pozyskać pieniądze na inwestycje – wskazuje. Dodaje jednak, że przeciwko temu pomysłowi przemawiają niskie ceny na rynku.
[srodtytul]W tym roku mniej otwarć[/srodtytul]
Przed rokiem sieć Almy liczyła dziewięć delikatesów. – Dziś otwieramy sklep w Lublinie. To będzie nasza dwudziesta siódma placówka. Z kolei w pierwszej połowie października powinien ruszyć sklep w Częstochowie – zapowiada Wojdon. Dodaje, że w tym roku rozwój sieci zwolnił. – W czasach kryzysu uruchamianie wielu nowych lokali jest ryzykowne – wyjaśnia. Sklep Almy potrzebuje średnio około roku, aby wyjść na plus. – W czasach kryzysu jest to około półtora roku – mówi Wojdon.
Intensywny rozwój sieci w ubiegłym roku spowodował, że grupa pokazała kiepskie wyniki za I kwartał. Wprawdzie obroty wzrosły z 201 mln zł do 228 mln zł, ale gorzej było z wynikiem netto. Alma zakończyła I kwartał 9,3 mln zł straty, wobec 10,3 mln zł skonsolidowanego zysku przed rokiem. Zarząd krakowskiej spółki nie zdradza, jakich wyników można się spodziewać w II kwartale. – Poczekajmy na publikację raportu – mówi Wojdon.
Almie Market szkodzi drogie euro. – To wpływa na wysokość płaconych przez nas czynszów. Do tego dochodzi również około 30-proc. podwyżka cen energii w stosunku do roku ubiegłego – wskazuje Wojdon. Dodaje, że spółka ma możliwości wydłużania terminów płatności dostawcom. – Często z tego korzystamy – nie kryje.