– Cieszymy się, że obecny akcjonariusz, a zarazem członek rady nadzorczej Gino Rossi, deklaruje chęć zwiększenia zaangażowania w akcje naszej spółki, ponieważ oznacza to, że widzi potencjał rozwoju i wzrostu wartości Grupy Gino Rossi. Jako zarząd w pełni podzielamy tę ocenę – mówi Tomasz Malicki, prezes Gino Rossi. Zaznacza jednak, że według wiedzy zarządu nie są obecnie prowadzone rozmowy na temat zmian właścicielskich w Gino Rossi.
– Do spółki dochodzą natomiast sygnały o chęci współpracy operacyjnej kierowane przez inne obecne na naszym rynku podmioty z branży modowej – informuje Malicki.
– Uważamy to za potwierdzenie umacniania się pozycji rynkowej naszych marek, Gino Rossi i Simple. Zapewniam jednak, że każdorazowo podchodzimy do takich propozycji z odpowiednią ostrożnością biznesową i dlatego obecnie nie toczą się w tym zakresie jakiekolwiek rozmowy, które w dającej się przewidzieć przyszłości mogłyby się zakończyć podpisaniem umów lub porozumień – podkreśla.
Na razie nie wiadomo, jak mogłoby wyglądać zwiększenie zaangażowania Wojasa w Gino Rossi. – Gdyby doszło do fuzji, pewnie nastąpiłaby wymiana akcji. Wtedy konieczne byłoby określenie parytetu. Akcjonariat Gino Rossi jest rozdrobniony i powstaje pytanie, czy obecni w nim udziałowcy finansowi zechcieliby dopuścić do zmniejszenia swojego udziału w spółce i na jakich warunkach – mówi Marcin Stebakow, analityk DM BPS. Jego zdaniem być może doszłoby do sprzedaży przez Gino Rossi segmentu odzieżowego, czyli spółki Simple. – Wtedy pozostałoby samo Gino Rossi, które razem z Wojasem mogłoby się skupić na swojej podstawowej działalności, czyli produkcji i handlu obuwiem – dodaje.
Analitycy twierdzą, że z biznesowego punktu widzenia połączenie ma sens. – Powstałaby spółka o dwukrotnie większej skali, mająca dwie silne marki. Poza tym obie firmy prowadzą produkcję w Polsce i może udałoby się im zoptymalizować wykorzystanie tych mocy – mówi Adam Kaptur z Millennium DM. – Firmy mogłyby osiągnąć synergię kosztową, głównie przez obniżenie czynszów w centrach handlowych, gdzie jeden podmiot wynajmowałby większą powierzchnię – dodaje Stebakow.