Mianem tygodnia trzech banków zostało ochrzczonych 5 ostatnich dni. Trzy najbardziej wpływowe (przynajmniej dla nas) centralne instytucje polityki monetarnej podjęły decyzje w sprawie stóp procentowych. Podjęły i... nic. Pojawiły się komentarze, że banki centralne wystrzelały już całą swoją amunicję i teraz ich rola jest marginalna. Czyżby? Co prawda faktem jest, że trudno byłoby obniżyć i tak najniższe od 1961 roku stopy procentowe, ale mówienie o braku wpływu banków centralnych na gospodarkę jest błędem.
Z drugiej strony same banki eksponują swoje słabości. Celuje w tym Europejski Bank Centralny. Instytucja ta cierpi na chroniczny niedorozwój procesu decyzyjnego, zwłaszcza w sprawach personalnych. Wiele emocji budzi kwestia obsadzenia tzw. rady wykonawczej, w której może zasiadać sześciu członków. Biorąc pod wagę, że chętnych jest zwykle 12, nietrudno wyobrazić sobie przepychanki na salonach. Dzisiaj nierozwiązana jest jeszcze kwestia sukcesji po obecnym prezesie Willemie Duisenbergu. Zgodnie z kompromisem zawartym jeszcze między rządem Kohla a Francuzam, obecny prezes ma ustąpić już tego lata, a jego obowiązki powinny być powierzone Jean-Claude Trichetowi - obecnemu szefowi Banku Francji.
Kandydatura ta nie budziła żadnych kontrowersji, aż do czasu, gdy prezes Trichet został oskarżony w aferze korupcyjnej. Padły propozycje, aby kadencję Holendra pozostawić bez zmian, aby szefem został inny Francuz, czy też aby w ogóle unieważnić dawne porozumienie. Im więcej tych inicjatyw, tym większy problem. Awantura ta może być przyczyną wielu komplikacji, zwłaszcza że Stary Kontynent już kiedyś dowiódł, że niezbyt potrafi sobie radzić w sprawach monetarnych.
Po I wojnie w bilansach handlu zagranicznego państw europejskich dominowały deficyty. W powiązaniu z odmianą systemu waluty kruszcowej powodowało to drenaż złota ze skarbców banków centralnych, głównie do USA. Aby temu zaradzić, w 1927 r. prezesi tych instytucji udali się na pertraktacje do szefa nowojorskiej rezerwy federalnej - Stronga z propozycją, aby ten obniżył stopy procentowe. Strong po namowach uległ. Decyzja miała fatalne skutki. W omawianym okresie w USA panowała bardzo dobra koniunktura i właściwe byłoby rozpoczęcie działań zmierzających do schłodzenia gospodarki, a uczyniono coś przeciwnego. Obniżenie stóp zostało odczytane jako zielone światło do dalszej ekspansji. W ten sposób Europa zamiast uporać się sama z własnym problemem niejako wyeksportowała go do USA.
Czy dzisiaj musimy obawiać się podobnych konsekwencji? Oczywiście nie, ale przykład ten obrazuje, do czego może prowadzić brak stabilnej polityki monetarnej. Na 18 czerwca zaplanowano ogłoszenie wyroku w sprawie Tricheta, 10 dni wcześniej odbędzie się referendum unijne. Ten okres warto wykorzystać do zajęcia pozycji na rynku walutowym. Może przejdzie on do historii jako tydzień trzech zer? Dodatkowych na koncie.