Płaca i praca w branży finansowej

Zwolnienia, obniżki płac to nowy obraz branży finansowej w Polsce. Przyczyniły się do tego m.in. ograniczenie wzrostu gospodarczego, fuzje i rozwój nowych technologii. Nie znaczy to jednak, że w szeroko rozumianym sektorze finansowym - do którego ciągle garną się absolwenci wyższych uczelni - nie ma osób zarabiających dobrze czy też nawet doskonale.

Publikacja: 30.08.2003 10:57

Branża finansowa to ciągle ten kawałek naszego rynku, który wyróżnia się na plus od reszty. Na przykład, pensje prezydenta czy premiera w porównaniu nawet z oficjalnymi dochodami szefów niektórych banków wyglądają zabawnie. Nie dziwmy się więc, że studenci bardziej marzą o prezesurze w Millennium, niż o byciu pierwszą osobą w państwie.

Ewolucja rynku, a przede wszystkim perspektywa międzynarodowej konkurencji, sprawia, że w branży finansowej zmiany są coraz większe. Wdrażanie nowych technologii informatycznych, łączenie się instytucji, zwiększanie efektywności obsługi klienta oraz konieczność zmniejszania kosztów działalności, to tylko niektóre problemy stojące przed instytucjami finansowymi w Polsce. Do tego dodać trzeba - przynajmniej na razie - kłopoty spowodowane brakiem nowych źródeł dochodów z powodu osłabienia gospodarczego.

Jeszcze niedawno sektor finansowy uważany był za miejsce, gdzie stosunkowo łatwo można było znaleźć pracę za pensję znacznie przewyższającą średnią krajową. Dzisiaj znalezienie etatu jest trudne. Zwolnienia w sektorze należą do najwyższych w kraju (wyższe są jedynie w branży dóbr łatwo zbywalnych FMCG, a na podobnym poziomie są redukcje zatrudnienia w firmach farmaceutycznych i chemicznych). Ci, którym udało się przetrwać, są jednak w sytuacji lepszej niż zatrudnieni w innych sektorach gospodarki. Średnia płaca pracowników finansów i bankowości - na tle innych branż - jest bowiem ciągle wyższa.

Fundusze

W towarzystwach funduszy inwestycyjnych największe zmiany kadrowe dotyczą niskiego i średniego szczebla. Poszukiwane są osoby, których zadaniem ma być bezpośredni kontakt z klientami. - Obecnie zależy nam głównie na dobrze wykwalifikowanych pracownikach działu ds. obsługi klienta - mówi Jan Mieczkowski, prezes DWS Polska TFI. Nie ma także co liczyć na duże pieniądze. - Od trzech lat nie było podwyżek płac. Bonusami były tylko premie uznaniowe od pozyskanych aktywów, przeprowadzonych projektów, lecz wypłacane premie nie były wielkie - mówi Hubert Łukasiewicz, dyrektor ds. sprzedaży i dystrybucji PBK Atut TFI .

Większe zmiany można zauważyć w instytucjach mających największy udział w rynku. - Zmiany w strukturze zatrudnienia wynikają z kilku przyczyn: zmian w ustawodawstwie, dostosowywaniu się do norm obowiązujących w Unii Europejskiej, rozwoju firmy - twierdzi Ewa Francuz, dyrektor ds. public relations Pioneer Pekao TFI oraz Pioneer Pekao Investment Management. - Pojawiły się nowe stanowiska, które kilka lat temu nie występowały na taka skalę w TFI czy firmach zarządzających aktywami. Z pewnością do nich należy zaliczyć stanowiska związane z audytem wewnętrznym, nadzorem czy kontrolą ryzyka. Wraz ze zwiększającą się liczbą klientów rozrastają się biura obsługi, tworzone są nowe specjalne infolinie dla klientów. Chodzi o świadczenie usług o jak najwyższym standardzie - dodaje Ewa Francuz.

Z informacji uzyskanych od PKO/Handlowy PTE wynika, że największa rotacja pracowników dotyczy niższych stanowisk. Wymagania jednak są wysokie: większe doświadczenie, odpowiednie kwalifikacje podparte wykształceniem. Inni przedstawiciele rynku również wyrażają się podobnie. - Działem, w którym obciążenie pracą w kolejnych latach może się zwiększyć w wyniku rosnącej liczby klientów, jest biuro obsługi klienta. Już obecnie mamy ponad dwa i pół miliona uczestników funduszu - tłumaczy Piotr Szczepiórkowski, prezes Commercial Union PTE.

Banki

- W trudnej sytuacji makroekonomicznej najłatwiejszym sposobem obniżenia kosztów - przy niskich możliwościach zwiększenia przychodów - i poprawy rentowności jest ograniczenie wydatków osobowych. Koszty te stanowią prawie 55% całości kosztów działania banków komercyjnych, w tym same wynagrodzenia około 45% - mówi Wojciech Kwaśniak, Generalny Inspektor Nadzoru Bankowego. - W dobie recesji tnie się koszty tam, gdzie nie są one bezpośrednio związane z przychodami. Banki likwidują liczbę etatów w tzw. back office, centralizując i informatyzując wykonywane przez nie zadania obliczeniowo-księgowo-skarbowe - wskazuje Rafał Szczepanik, wiceprezes firmy Communications Partners, do której należy portal rekrutacyjny pracuj.pl. - Efektem takich działań jest nadpodaż bezrobotnych finansistów. A gdzie jest nadpodaż, tam otrzymuje się niższe wynagrodzenie - dodaje. Rafał Szczepanik zaznacza jednak, że mimo takiej sytuacji, niektórzy finansiści nie mogą narzekać na zarobki. Dotyczy to przede wszystkim osób pracujących w zachodnich instytucjach finansowych działających w Polsce.

Mimo redukcji w minionych latach, część banków zapowiedziała dalsze zwolnienia także w tym roku. Bank Handlowy chce wypowiedzieć pracę w całym kraju 500 osobom. Na początku roku ING Securities poinformował o zamiarze redukcji 10% personelu. Taką samą część załogi ma zamiar zwolnić BZ WBK.

W branży bankowej największe zatrudnienie było w 1999 roku. Od tamtego czasu do końca czerwca br. zmniejszyło się o około 20 tys. Według danych NBP, w 2002 r. zwolnienia dotknęły 6,5 tys. osób, czyli 4%, co w konsekwencji zmniejszyło koszty personelu o 1,7% (rozwój systemów informatycznych i nowych technologii spowodował wzrost o 10,5% - realnie o 8,5% - pozostałych kosztów rzeczowych, na które składają się m.in. koszty technologii, usług telekomunikacyjnych, doradczych oraz reklamy). W pierwszym półroczu tego roku zwolniono 3905 osób. W niektórych mniejszych bankach spółdzielczych, realizujących lub zmierzających realizować strategię wzmacniania pozycji na rynku detalicznym, obserwuje się jednak systematyczny - lecz niewielki - wzrost zatrudnienia.

Banki są w czołówce giełdowych spółek, jeśli chodzi o zarobki członków zarządu. W pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających zarządów spółek notowanych na warszawskiej giełdzie jest sześć banków. Rekordzistą jest Bank Millennium, który w ub.r. wypłacił około 27 mln zł pensji całemu zarządowi. Szacuje się, że 6,4 mln zł z tej sumy trafiło do kieszeni prezesa Bogusława Kotta.

Wynagrodzenia najwyższej kadry kierowniczej banków nie idą jednak w parze z wynikami. Pokazuje to m.in. przykład BRE Banku. W ub.r. zanotował on 380 mln zł straty. Mimo to zapłacił ponad 11 mln zł za pracę władzom spółki, notując przy tym jeden z najwyższych wzrostów wynagrodzeń wśród wszystkich spółek giełdowych w stosunku do 2001 roku.

Biura maklerskie

Grupą zawodową, w której bardzo spadły wynagrodzenia, są maklerzy i doradcy. Jeszcze kilka lat temu właśnie te zawody były jednymi z lepiej płatnych w Polsce. Kryzys, jaki dotknął giełdę w minionych trzech latach, likwidacje i fuzje biur, a także zła sytuacja makroekonomiczna były głównymi powodami obniżenia płac i sporych zwolnień.

- Myślę, że dołek zatrudnienia mamy już za sobą - przyznaje Adam Jaroszewicz, wiceprezes DI BRE Banku. W ramach reorganizacji w zeszłym roku załoga domu maklerskiego zmniejszyła się o ok. 30%. - Obecnie następuje stabilizacja. Zatrudniamy pojedyncze osoby, ale związane jest to z naturalną rotacją personelu. Nie przewidujemy na razie większej rekrutacji - jesteśmy przygotowani obsługiwać dużo więcej klientów, swoje znaczenie w tym względzie ma też prężny rozwój rachunków internetowych - twierdzi A. Jaroszewicz.

- W ostatnim czasie spadły wynagrodzenia w instytucjach finansowych. Zdarza się, że maklerzy na prowincji zarabiają nie więcej niż 1000 zł. Trzeba jednak zauważyć, że są i tacy - np. doświadczeni maklerzy pracujący w departamentach asset management - których dochody miesięczne przekraczają 10 tys. złotych - mówi Krzysztof Grabowski, prezes Związku Maklerów i Doradców. Dodał jednocześnie, że w związku ze spadkiem stóp procentowych, a tym samym spadkiem rentowności obligacji, zainteresowanie akcjami zwiększa się. To powinno mieć wpływ na sytuację maklerów.

- Zmniejszenie aktywności na rynku kapitałowym doprowadziło do cięć kosztów. Pomimo zatrudniania nowych pracowników na 1/2 etatu, wyznacza się im obowiązki jak w przypadku pracowników pełnoetatowych - uważa makler pragnący zachować anonimowość.

W nieco lepszej sytuacji od maklerów są analitycy. Co prawda, ich też dotknęły zwolnienia, ale nie tak duże. Ci, którzy zostali, mogą też liczyć na większe zarobki. Jak dowiedzieliśmy się w firmie pośrednictwa pracy Grafton, analitycy finansowi zarabiają średnio 5000-6000 zł.

Instytucje nadzorujące rynek

Według informacji GPW, w Warszawie całkowite koszty zatrudnienia w 2001 r. wyniosły 16 mln zł, a w 2002 r. 15,6 mln zł. Na początku II kw. tego roku podjęto decyzje o zwolnieniu 18 osób. Obecnie GPW zatrudnia prawie 200 osób.

Giełda zmniejszyła także wynagrodzenia wszystkich pracowników o 5%. Nie mogąc uzyskać dokładnych informacji dotyczących pracowników GPW możemy podać jedynie, że średnie uposażenie przypadające na 1 osobę na koniec 2002 r. wynosiło 6505 zł brutto miesięcznie. Natomiast w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych (podobnie jak w GPW pracuje tam około 200 osób) średnie wynagrodzenie pod koniec grudnia ubiegłego roku wynosiło 6311 zł brutto.

Firmy ubezpieczeniowe

Sektor ubezpieczeniowy uchodził do tej pory za oazę pracowniczego spokoju. Zatrudnienie rosło, pensje również. Ten kto odchodził z firmy na własne życzenie bądź tracił posadę, szybko znajdował ją u konkurencji, z reguły z wyższym uposażeniem. Było tak, bo rynek, zwłaszcza ubezpieczeń na życie, rósł o kilkanaście procent rocznie. Zwabieni boomem, do Polski wchodzili kolejni inwestorzy zagraniczni, którzy podkupywali pracowników z działających już firm.

Jednak to już historia. Spadek tempa rozwoju rynku, masowe rezygnacje z polis przez klientów indywidualnych zmusiły ubezpieczycieli do zawieszania działalności, odsprzedania biznesu innym inwestorom, czego konsekwencją były fuzje. Innym sposobem na oszczędności były redukcje zatrudnienia. Z danych Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych wynika, że cięcia w etatach były głębokie. W ubiegłym roku pracę stracił średnio co szósty zatrudniony. Redukcje dotyczyły głównie szeregowych pracowników oraz etatowych agentów (łącznie 1464 osoby). Aż o blisko jedną trzecią spadły zarobki średniej kadry menedżerskiej.

Z danych nadzoru wynika, że tym, którym udało się utrzymać na stanowiskach, finansowo wiedzie się lepiej niż przed rokiem (oprócz dyrektorów i etatowych agentów). Szeregowi pracownicy zarabiają średnio 3,6 tys. zł brutto miesięcznie, czyli 15% więcej niż w 2001 r. (jest to wynagrodzenie pełne wraz z premiami). Pensje aktuariuszy wzrosły blisko o 25%, do około 11,8 tys. zł, a doradców o 50%, do 21,8 tys. zł. Członkowie zarządu zarabiali średnio 34,9 tys. zł brutto na miesiąc. Należy zaznaczyć, że wzrósł udział dodatków motywacyjnych w całości wynagrodzenia (oprócz prezesów).

W 2002 r. w segmencie ubezpieczeń majątkowych, mimo przeprowadzanych zwolnień, zatrudnienie ogółem nawet nieznacznie wzrosło. Rosły również, choć już nie tak dynamicznie, wynagrodzenia. Trzeba przyznać, że ciągle są niższe niż w firmach sprzedających polisy życiowe. W ub.r. osoby z podstawowego personelu zarabiały średnio 3,3 tys. zł brutto, czyli 5% więcej niż w 2001 roku. Dyrektorzy po średnio 12-proc. podwyżce dostawali miesięcznie 7,9 tys. zł. Największe podwyżki otrzymali członkowie zarządu (o ok. 6 tys. zł). Średnie pełne miesięczne wynagrodzenie członka zarządu zakładu ubezpieczeń majątkowych wynosiło 37 tys. zł.

Ankietowani chcą zarabiać więcej

Z badań portalu Pracuj.pl, przeprowadzonych wśród 30 tys. osób, wynika, że średnia płaca w finansach (dział firmy) wynosi 3361 zł, natomiast te same osoby oczekiwałyby, że ich zarobki wyniosą 3760 zł. W całej branży, jaką są bankowość, finanse i ubezpieczenia, średnia pensja to nieco ponad 3000 zł. Respondenci biorący udział w badaniu chcieliby zarabiać średnio 5288 zł. Jeśli chodzi o zawody związane z finansami, to np. maklerzy zarabiają średnio 3361 zł, a oczekiwaliby dwukrotności tej kwoty. Z badań portalu wynika także, że kobieta makler zarabia znacznie mniej niż jej kolega.

Finanse przodują

Jak podaje GUS, w 2002 roku wynagrodzenia w sektorze finansów wyniosły w sumie 3,96 mld zł brutto i jest to zdecydowanie najwięcej ze wszystkich branż. Dla porównania, pracownicy sfery handlu i napraw zarobili 2,15 mld złotych. Łącznie wynagrodzenia w finansach wzrosły o 6,1% w stosunku do 2001 roku.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego