Mądrość ludowa nie mogła przewidzieć naszych zwariowanych czasów. Miliony konsumentów co sekunda dokonują transakcji zakupu, a wielkie korporacje oplatają kulę ziemską systemami informatycznymi i starają się poprawić swój zysk z kwartału na kwartał. Kto odstaje od stada, jest karany spadkiem kursu akcji, obniżonym ratingiem kredytowym, zwolnieniami pracowników i mniejszymi bonusami. Dla zwycięzców jest władza, sława i majątek zapewniający komfort do końca życia. Czy biznes to dziedzina, w której mogłyby się utrzymać takie tradycyjne wartości, jak honor, dotrzymywanie słowa, lojalność wobec przyjaciół czy choćby przestrzeganie prawa i kodeksów etycznych?
Wygląda na to, że jak przystało na ten rodzaj działalności o wszystkim decyduje chłodna kalkulacja - można zrobić wszystko, co się opłaca. Na przykład, mogę nie zapłacić swojemu dostawcy, jeżeli uznam, że nie ma on siły wyegzekwować ode mnie pieniędzy. Zerwę zawartą już nawet umowę, jeżeli ktoś da mi na tyle dużo, że warto ponieść przyszłe konsekwencje prawne i zapłacić kary umowne. Przestanę też współpracować z firmą, która wspierała mnie w trudnych czasach, jeżeli nie jest ona już konkurencyjna. Zrobię tak, bo każdy by tak zrobił niezależnie od sentymentów, jakie można mieć prywatnie. Jeżeli zgodzę się na obniżony zysk, bo kogoś lubię albo mam niepisany dług wdzięczności, to takie działanie zostanie uznane za nieprofesjonalne przez moje otoczenie i poderwie to mój autorytet. Chyba tylko osoby najbogatsze mogą sobie pozwolić na sentymenty w biznesie. Cóż jednak z tego, jeżeli najczęściej są one dlatego bogate, bo właśnie działają profesjonalnie.
Łatwo, oczywiście, trwonić cudzy majątek, na przykład odziedziczony po rodzinie. Zdarza się też hojność z cudzej kieszeni. Menedżer wielkiej spółki akcyjnej łoży pieniądze swoich anonimowych akcjonariuszy na cele charytatywne, bo go zapraszają potem na bale. Albo biznesmen z jednej strony daruje sprzęt medyczny szpitalowi, a z drugiej - nie płaci swoim dłużnikom.
Nie o takie wartości chodzi. Honor w biznesie to takie działanie, którego nie trzeba byłoby się nigdy wstydzić. A jeżeli już popełni się błąd, to znaczy postąpi niehonorowo, trzeba się przyznać i ponieść konsekwencje. Najbardziej drastyczne przykłady to samobójstwa biznesmenów, którzy nie mogli oddać długów, lub polityków, którym postawiono zarzuty korupcyjne. To rzadkość, ale człowiekiem honoru był - moim zdaniem - były minister finansów Francji, przyjaciel naszego rynku kapitałowego, który znalazł się właśnie w takiej sytuacji bez wyjścia, ale honor zachował.
Czy należy dotrzymywać słowa i umów? W biznesie, jak w ruchu drogowym, warto przestrzegać zasady ograniczonego zaufania. Co tu mówić o ustnych obietnicach, jeżeli nawet umowy spisane przez tuziny prawników są łamane z pełnym wyrachowaniem, i to nie tylko przez korporacje, ale całe państwa i ich rządy. Nie tak dawno opowiadano mi o topowej amerykańskiej menedżerce, która szczerze przyznała polskiemu klientowi, że nie zrealizuje kontraktu, bo jej się nie opłaca i można się z nią sądzić.