W tekście tym będę używał słowa Spółka, gdyż nie chodzi tu o historię konkretnego podmiotu prawnego, lecz historię pewnego bytu szerzej rozumianego niż podmiot prawny. Przez ten okres dla wielu ludzi, szczególnie bezpośrednio związanych z firmą, zarówno pracowników, jak i klientów - Spółka stała się pewnym symbolem, który miał zawsze trwać w niewiele zmieniającym się kształcie.
Odsłona pierwsza
Tymczasem historia Spółki obfitowała w wiele zakrętów. Firma nie powstała jako nowe przedsięwzięcie, lecz w 1963 r. decyzją administracyjną wyłoniła się z innego podmiotu (Centrozapu) jako nowy byt prawny. Gdybyśmy się cofnęli te kilkadziesiąt lat wstecz, to sądzę, że ówczesna załoga pełna była niepokojów o swój dalszy los. Otoczenie, klienci specjalnie się tym zapewne nie przejęli, gdyż w ramach porządku socjalistycznego każdy miał swoje miejsce i faktycznie była to tylko zmiana szyldu. Przez następne prawie 30 lat do początku lat dziewięćdziesiątych wszystko było poukładane. Spółka w ramach rozdziału pracy miała monopol na eksport wyrobów stalowych, a także w dużym stopniu zajmowała się importem surowców do produkcji stali. Dzięki temu wykształciła się w niej bardzo dobra, jak sądzę, zdecydowanie najlepsza w Polsce kadra specjalizująca się w obrocie międzynarodowym stalą. Nie było w niej wówczas nikogo, kto by znał się na handlu krajowym, czy też na problematyce prowadzenia przedsiębiorstwa produkcyjnego.
Początek lat dziewięćdziesiątych był dla Spółki, jak również dla innych przedsiębiorstw handlu zagranicznego, prawdziwym eldorado. Uwolnienie kursu dolara, pozostawienie przez pewien okres na starych zasadach rozliczeń ze strefą rublową spowodował olbrzymią akumulację łatwo zdobytego pieniądza. Nie wiem, która z tych firm wpadła na ten pomysł pierwsza, ale prawie wszystkie poszły w tym samym kierunku, ponieważ zaczęły tworzyć olbrzymie konglomeraty handlowo-produkcyjne. Nasza Spółka również poszła w tym kierunku. Przejęła, najczęściej za długi, upadające firmy hutnicze i nie potrafiła ich zrestrukturyzować, ponieważ nie miała specjalistów znających się na zarządzaniu takimi przedsiębiorstwami w warunkach gospodarki rynkowej. Podjęła również słuszną decyzję o akwizycji firm zajmujących się handlem na rynku krajowym, ale dobór ich był fatalny. Były to albo firmy w fatalnej sytuacji finansowej, albo źle zarządzane, albo mające prezesów bardziej dbających o własne interesy niż interesy swych właścicieli. Właściciele byli raczej do dawania pieniędzy lub sprytnego ogrania. Z około dziesięciu firm przejętych w ten sposób tylko dwie zdały egzamin i funkcjonują do dziś. Większość pozostałych zakończyła swój byt likwidacją lub bankructwem.
Kolejnym błędem wynikającym z nieumiejętności i braku właściwego nadzoru nad nowymi inwestycjami było powstanie olbrzymich zobowiązań pozabilansowych, sięgających w szczytowym momencie 800 mln zł z tytułu udzielonych poręczeń i gwarancji. Było ich mnóstwo. Wspomnę tylko dwie.