Paliwo stało się nową bronią polityczną. Ostatnie miesiące pokazały, że nie trzeba wojny konwencjonalnej, by wymuszać stawiane warunki. Kontrola nad dostawami ropy lub gazu wystarcza, żeby osiągać cele ekonomiczne i polityczne. Rosja, która posiada ogromne złoża surowców, praktycznie dyktuje warunki zaopatrzenia w gaz i ropę uzależnionym od jej dostaw krajom Europy i Azji. Używając "surowcowych asów" stara się też rozgrywać pojedynki polityczne. Przykładem polityczno-ekonomicznego posunięcia jest złożona ostatnio przez prezydenta Władimira Putina propozycja udziału Polski (i krajów nadbałtyckich) w kontrowersyjnym projekcie budowy gazociągu bałtyckiego, który ma łączyć bezpośrednio Rosję i Niemcy. Zaproszenie wystosowano dzień po spotkaniu Putina z reprezentującą UE niemiecką kanclerz, Angelą Merkel.
Innym przykładem "gazowej rozgrywki" jest sprawa EuRoPol Gazu - firmy, która jest właścicielem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego. We wspólnej, polsko-rosyjskiej spółce od kilku lat trwa walka o władzę. Z jednej strony Gazprom od kilkunastu miesięcy nie płaci EuRoPol Gazowi pełnych stawek za tranzyt rosyjskiego gazu, a jego przedstawiciele zrywają prace rady nadzorczej, a z drugiej szefowie potentata deklarują chęć porozumienia i zarzucają polskim partnerom upolitycznianie sprawy.
Przypomnijmy. W czteroosobowym zarządzie Gazprom oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo reprezentują po dwie osoby. Fotel prezesa jest obsadzany przez Polaków. To nie podoba się Rosjanom, gdyż w głosowaniach, przy równowadze, głos prezesa decyduje o podjęciu uchwały. Efektem jest głęboki podział zarządu i faktyczny paraliż decyzyjny.
Na początku stycznia, podobnie jak przed rokiem, rosyjska część kierownictwa EuRoPol Gazu zaskarżyła do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów decyzję szefa URE o wysokości opłat tranzytowych. Zdaniem Gazpromu, taryfy zatwierdzone w połowie grudnia 2006 r. przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki są zbyt wysokie. Po podobnym proteście przed rokiem rosyjski eksporter gazu - należąca do Gazpromu firma Gazprom Export - nie płaciła EuRoPol Gazowi pełnych stawek za tranzyt gazu. Wnoszone sumy były naliczane zgodnie z propozycjami zgłaszanymi przez rosyjską część zarządu. Zaległości Gazpromu Exportu w opłatach za tranzyt przekroczyły 20 mln USD. Jeśli sytuacja się powtórzy, w tym roku EuRoPol Gaz może stracić nawet 30 mln USD. To jest korzystne dla Rosjan. Polski operator gazociągu jamalskiego ma bowiem ok. 1,2 mld USD długu w Gazprombanku, należącym do rosyjskiego giganta. Jeśli sytuacja finansowa firmy pogorszy się i przestanie regulować należności, Gazprom może przejąć majątek spółki.
Stawka w walce o kontrolę nad EuRoPol Gazem jest wysoka, bo chodzi nie tylko o władzę nad firmą, która odpowiada za tranzyt 15 proc. gazu eksportowanego z Rosji, lecz także o bezpieczeństwo energetyczne Polski. Może się również przełożyć na kolejne podwyżki cen surowca importowanego przez PGNiG. Pod koniec roku, po półtorarocznej walce, Gazprom wywalczył już szantażem wzrost cen o 10 proc.