Ceny "czarnego złota", pnące się od ponad tygodnia, przekroczyły wczoraj poziom 62 dolarów za baryłkę. Notowania są najwyższe w tym roku.

W Londynie płacono późnym popołudniem nawet po 62,3 USD za baryłkę.

Ropa naftowa drożeje trochę wbrew powszechnym obawom o spowolnienie wzrostu gospodarczego na świecie (patrz m.in. tekst poniżej), które doprowadziły do trzesięnia ziemi na giełdach akcji. Tylko momentami do inwestorów dociera, że wolniejsze tempo globalnego rozwoju musi się przełożyć na mniejszy popyt na ropę czy inne surowce. Z drugiej jednak strony, gdyby nie wspomniane obawy o kondycję największych gospodarek, notowania ropy byłyby teraz zdecydowanie wyższe - bliższe rekordowego poziomu 78,4 USD za baryłkę, zanotowanego w Nowym Jorku w połowie lipca zeszłego roku.

Obserwowany w środę i wczoraj stosunkowo mocny wzrost notowań ropy był pochodną informacji z USA, gdzie rząd opublikował dane o dużym spadku zapasów jej pochodnych w minionym tygodniu. Niskie temperatury w północno-wschodnich stanach przełożyły się na większą konsumpcję paliw grzewczych. - Popyt na paliwa w USA przez ostatnie cztery tygodnie był o 7,5 proc. większy niż przed rokiem. To dużo - ocenił Tim Evans, analityk paliwowy z Citigroup.

Bloomberg