Na wykresie tygodniowym
WIG20 powstała długa czarna świeca symbolizująca dominację podaży w ostatnich dniach. Ostatni raz podobny korpus pojawił się w czerwcu ub.r., gdy trwała fala wyprzedaży. Okazała czarna świeca to niejedyna oznaka pogarszających się nastrojów.
Już w środę WIG20 wygenerował średnioterminowy sygnał sprzedaży wynikający z wybicia w dół z pięciomiesięcznego zwyżkującego kanału.
Mimo to jest wciąż sporo argumentów za tym, że po panicznej wyprzedaży nadchodzi przynajmniej chwila wytchnienia dla posiadaczy akcji. Pierwszy czynnik to bliskość średnioterminowego wsparcia na wysokości styczniowego dołka (3149 pkt). Jeśli porównać obecną falę spadkową z tą z przełomu grudnia i stycznia, to widać, że WIG20 nie ucierpiał jakoś szczególnie dotkliwie w ostatnich dniach. W każdym razie nie był to jeszcze ruch, który zdecydowanie wyróżniałby się na tle drugiej połowy ubiegłego roku.
Kolejny argument za mobilizacją sił kupujących to silne wyprzedanie sygnalizowane przez oscylator stochastyczny. W piątek znalazł się on na tak niskim poziomie, że na podstawie analizy zachowania WIG20 w przeszłości wydaje się to niemal gwarancją, że na najbliższych sesjach wspomniane wsparcie w postaci styczniowego dołka nie zostanie przebite. Zła wiadomość jest natomiast taka, że nie ma żadnej gwarancji, że potencjalne krótkoterminowe odbicie nie zakończy się po paru sesjach. Sygnały, jakie daje oscylator stochastyczny, mają jedynie krótkoterminowe znaczenie. Jeśli chodzi o dłuższą perspektywę, to należy uznać, że to niedźwiedzie kontrolują sytuację.