Wciąż za symbolicznego dolara rocznie będą pracować dyrektor generalny Google Eric Schmidt oraz dwaj założyciele firmy - Larry Page i Sergey Brin. Na razie internetowy kolos nie szykuje się do wielkich przejęć.
Trójka menedżerów przeszła na jednodolarową pensję tuż przed wprowadzeniem Google na giełdę w 2004 r. Do dziś utrzymują się dzięki akcjom swojej firmy. W zeszłym roku Page i Brin mieli po około 32 mln papierów wyszukiwarki, wartych około 14 miliardów dolarów. Schmidt miał zaś 12,5 mln akcji wycenianych na 5,5 mld USD. Założyciele i szef firmy zrezygnowali w tym roku także z premii rocznej, choć inni starsi rangą menedżerowie Google dostali wysokie podwyżki.
Nic dziwnego, bo wyszukiwarka opływa w gotówkę. Mimo że ma do dyspozycji 11 miliardów dolarów wolnych środków, Eric Schmidt zapowiedział, że nie należy spodziewać się żadnych dużych przejęć.
Na konferencji zorganizowanej przez bank Morgan Stanley zbył pytanie, czy Google może kiedykolwiek przejąć swojego najgroźniejszego rywala, portal Yahoo!. Zdaniem Schmidta, to reklama jest głównym źródłem wpływów internetowych gigantów. Rynek reklamowy w internecie nie jest jeszcze na tyle rozwinięty, żeby można było zastanawiać się nad konsolidacją na tak wielką skalę. Ostatnio Google najwięcej, 1,7 mld USD, wydał na przejęcie serwisu wymiany plików wideo YouTube.
Schmidt liczy, że jego firmie pomoże debiut na rynku iPhone?a, opracowanej przez Apple hybrydy odtwarzacza muzyki i telefonu, umożliwiającej też dostęp do internetu.