Wzrost notowań ropy naftowej o przeszło pół dolara na baryłce zanotowano po wczorajszej publikacji danych o zapasach ropy i jej pochodnych w USA. W Londynie za baryłkę gatunku Brent płacono po 69,4 dolara. Na rynku utrzymuje się tendencja wzrostowa. W ostatnich dniach ceny osiągnęły już poziom
71,2 USD, czyli najwyższy od końca sierpnia zeszłego roku. Zapasy amerykańskiej benzyny, obserwowane ostatnio najpilniej ze względu na rozpoczynający się sezon urlopowy, wzrosły w ostatnim tygodniu o symboliczne 3 tys. baryłek przeliczeniowych, zamiast oczekiwanych 1,5 miliona - podał Departament Energii USA. Na mniejszych od spodziewanych obrotach pracowały rafinerie, wykorzystując tylko 89,2 proc. możliwości, najmniej od początku maja. Przez trzy miesiące zapasy benzyny w USA spadały. Mimo że ostatnio zaczęły się piąć wciąż są poniżej średnich z ostatnich lat. Stwarza to presję na wzrost cen zarówno samej benzyny, jak i ropy. Na dodatek Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) w opublikowanym we wtorek raporcie przewiduje wzrost globalnego popytu na surowiec.
Według MAE, świat będzie w tym roku konsumować 86,1 mln baryłek ropy na dobę, o 2 proc. więcej niż w ubiegłym. Dlatego agencja wezwała kraje OPEC, żeby zwiększyły produkcję. Analitycy banku inwestycyjnego Merrill Lynch uważają, że jeśli OPEC będzie się trzymać wcześniejszych kwot wydobycia i nie podniesie go o 350 tys. baryłek na dzień, w drugiej połowie roku ceny ropy mogą sięgnąć 80 dolarów. Według przedstawicieli zrzeszonego w OPEC Iranu, kartel nie odnotował niedoborów ropy na rynku i dlatego nie zamierza zwiększać produkcji.