Pierwszy dzień lipcowych notowań upłynął pod znakiem spokojnego korygowania zamknięć z 29 czerwca. Po nerwowym końcu poprzedniego tygodnia poniedziałek przyniósł w przypadku większości europejskich rynków otwarcie poniżej kreski i leniwą konsolidację na poziomie średnio o ok. 0,5 proc. niższym niż zamknięcie półrocza. Sytuacja taka była zgodna z oczekiwaniami i tradycją window dressing - fundusze, które wcześniej podbiły ceny akcji, nie udzielają się już tak po stronie popytu, ale nie tworzą jednocześnie podaży, by nie zostać posądzonym o manipulację instrumentem finansowym. Wakacje widoczne są w każdym aspekcie działalności inwestorów - średni wolumen obrotów na rynkach zachodnioeuropejskich stanowił ledwie 50 proc. tego obserwowanego prawie codziennie w czerwcu. Dodatkowo odpływowi kapitału na drugą stronę Atlantyku sprzyja rosnące w siłę, w stosunku do dolara, euro.

Spokojna, leniwa atmosfera udzieliła się także inwestycjom na Dalekim Wschodzie. Poza spadającym o blisko 0,75 proc. Hongkongiem, wszystkie znaczące rynki w rejonie odnotowały marginalne wzrosty. Jest to o tyle ważne, że oddala w czasie perspektywę przeceny na rynku chińskim, zatrzymując spadki na giełdzie w Szanghaju powyżej dołka z początku czerwca. W najbliższym tygodniu spodziewać się można raczej niskiej aktywności i trendu bocznego, z którego wybicie nastąpić może przy obudzeniu się inwestorów po publikacji jakiś istotnych danych lub znacznej zmianie cen surowców.

Rynek amerykański także rozpoczął lipiec leniwie, choć - w przeciwieństwie do Europy, od lekkich wzrostów. Otwarcie głównych indeksów giełdowych powyżej piątkowego zamknięcia i spore wzrosty zapowiadają powrót S&P500 i pozostałych indeksów do maksimów z początku zeszłego miesiąca. Wszystko to wskazywać by mogło na to, że na wakacje za oceanem wyjechały jedynie niedźwiedzie, ale spadająca cena ropy i wciąż niepewny decyzji Fed rynek obligacji równoważą optymizm na rynku akcji.